czwartek, 24 lipca 2014

Nieustraszeni

Cały ostatni tydzień spędzamy na obozie dla dzieci i młodzieży „Nieustraszeni”. Fajna nazwa dla obozu. Wczoraj wieczorem mieliśmy noc nieustraszonych. Dzieci biegały po obozie, po błocie, pokonywały tor przeszkód i własne słabości. Dzisiaj rano wszyscy wstali trochę później, dzieciaki są zadowolone, dumne z siebie najlepszym rodzajem dumy, opowiadają sobie co było najgorsze a czego wcale się nie bały. Niektóre były bardzo odważne jeszcze wieczorem, kiedy już orientowały się, że to zaraz. Inne bały się od dwóch dni. Co ciekawe w zasadzie w ogóle nie przekładało się to na ich reakcje podczas samej „nocki”. Wcale niekoniecznie te najodważniejsze w dzień, były też odważne w nocy, i odwrotnie, kilkoro najbardziej przestraszonych dzieci, które od rana opowiadały jak bardzo się boją, dały sobie radę i przeszły tor bardzo odważnie. Obserwując je myśleliśmy o naszych „nockach nieustraszonych” i innych rzeczach, sprawach i decyzjach, których się obawiamy. Jak często jest tak, że boimy się czegoś, myślimy o tym całymi dniami, nie daje nam to spokoju, a kiedy przychodzi okazuje się, że wcale nie jest tak źle. Kiedy indziej jesteśmy przekonani, że poradzimy sobie bez najmniejszego problemu, a kiedy dochodzi do wydarzenia, nie potrafimy go udźwignąć.
Co to znaczy być nieustraszonym? „Odważny jest nie ten, kto się nie boi, ale ten, kto potrafi pokonać swój strach” – wszyscy słyszeliśmy to już milion razy, ale czy rzeczywiście tak myślimy? Jak sama zachowuję się, kiedy po prostu się czegoś boję, czuję, że opanowuje mnie lęk? Jestem gotowa zrobić to, co do mnie należy czy raczej poddaję się postępującemu paraliżowi i staję w miejscu. Tego nie zrobię! Za nic w świecie!
Pamiętam jak kiedyś w górach spotkaliśmy grupę młodych ludzi, którzy byli w takim miejscu pierwszy raz w życiu. Łańcuch przytwierdzony do skały, który miał zapewnić bezpieczeństwo, dosłownie sparaliżował jedną z osób. Zrozumiała, że tu jest wysoko, niebezpiecznie dopiero wtedy, kiedy go zobaczyła. To już nie były żarty. Ktoś otoczył ją swoim ramieniem i pomógł przejść przez najtrudniejszy etap. Dalej poszło już łatwo. Dziewczyna zobaczyła, że potrafi i dalej szła już sama. Powiedziała, że na pewno wróci jeszcze w góry.
I to też jest sposób na trudne momenty, można zająć się pomocą komuś innemu. Wtedy twój własny strach przestaje być aż tak ważny. I dzieci z obozu też to potrafiły. Widzieliśmy jak radziły sobie nawzajem „zamknij oczy i jakoś przejdziesz, zobaczysz, dasz radę”!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz