Kilka ostatnich dni obfitowało w
trudne wydarzenia. Myślałem o tym dużo, trudno było nie myśleć... Obchody 70
rocznicy wyzwolenia obozu w Auschwitz, lektura książki o ataku terrorystycznym
na szkołę w Biesłanie, nie poprawiająca się sytuacja na Ukrainie i informacje o
ciągłych walkach, prześladowaniach w wielu innych państwach spowodowały,
że zastanawiałem się jak trudne jest życie ludzi, których dotyka wojna. Rozdzielone
rodziny, śmierć bliskich, ucieczka, utrata mienia, strach.
Przerażające jest to, że ludzie
potrafią zrobić takie piekło na ziemi innym ludziom.
Pomnik Nicholasa Wintona na dworcu kolejowym w Pradze
http://swiat.newsweek.pl/nicholas-winton--brytyjski-schindler,97811,1,1.html
|
Iskrą nadziei w tych dołujących
rozmyślaniach stał się dla mnie link, który znalazłem na portalu
społecznościowym. Krótki film przedstawiający wydarzenie sprzed kilkunastu lat.
Telewizja BBC zorganizowała niespodziankę dla Sir Nicholasa Wintona – spotkanie
z żydowskimi dziećmi, które uratował wywożąc „pociągami życia” w 1939 roku, w przededniu
wojny. Młody wówczas Anglik, makler giełdowy, organizował wyjazdy żydowskich dzieci z Czechosłowacji do
Wielkiej Brytanii. Winton, przeczuwając zamiary Hitlera, chciał uratować przed
zagładą jak największą ilość dzieci, organizując im tymczasowe rodziny zastępcze
w Anglii. Udało mu się uchronić przed śmiercią 669 dzieci. Człowiek ten, a żyje
do dziś, twierdzi, że po prostu zrobił to, co należało.
Dopisek pod postem brzmiał: „Jeżeli
zakręciła Ci łza w oku, to udostępnij to dalej”.
Oj, zakręciła mi się w oku łza, i
to nie jedna, szczególnie dlatego, że dane mi było dwukrotnie spotkać jedno z
tych dzieci. Brałem udział w projekcie EXIT TOUR, a jednym z wykładowców był
Thomas Graumann, żydowskie dziecko nr 652 z ostatniego „pociągu życia”. Obraz,
który pozostał mi z tych spotkań to starszy, niezwykle pogodny, uśmiechnięty,
zawsze gotowy do rozmowy człowiek. U jego boku, prawie zawsze, stała jego
ukochana żona - również pogodna i zawsze gotowa do pomocy. Samo obserwowanie dwojga
staruszków było niezwykle zachęcające i inspirujące, jednak dopiero opowieść
Pana Graumanna o doświadczeniach życia pokazywała jak wiele przeszedł, co dało
mu wiele mądrości, którą chętnie się dzielił. Swoją opowieść zatytułował „Podwójnie
uratowane dziecko”. Dzielenie się świadectwem stało się Jego misją, która ma
dawać nadzieję innym. I daje.
Jak
sam mówił, jest dzieckiem uratowanym podwójnie, po raz pierwszy kiedy „pociągiem
życia”, przyjechał do Anglii - na kilka miesięcy, bo przecież wszyscy myśleli,
że ktoś w końcu uspokoi Hitlera. Nikt wtedy nie przypuszczał ile będzie trwała
i jakiego ogromu zniszczeń dokona wojna rozpętana przez nazistów. Tych kilka
miesięcy zamieniło się w długi czas, tak naprawdę całe życie pana Graumanna. Po
wojnie, Thomas nie miał do kogo wracać. Cała jego rodzina została wymordowana w
obozach. Zginął także jego młodszy brat, którego matka nie zdecydowała się wysłać
do Wielkiej Brytanii. Został na stałe z rodziną, z którą związała go akcja
przeprowadzona przez Wintona. Zawsze miał świadomość swojej narodowości i, jak
wielu Żydów ocalałych z holocaustu, przeszedł trudny czas depresji i pytań o
sens tego wszystkiego. Sam opowiadał, że najtrudniejsze było pytanie „dlaczego
akurat ja się uratowałem”...
Dlaczego
podwójnie uratowany? Thomas Graumann został uratowany po raz drugi - zyskał
drugie życie, wieczne. Pewnego dnia, oddając swoje życie Bogu otrzymał od niego
pokój, możliwość przebaczenia oprawcom i zarazem chęć do życia. Od tego czasu,
mając świadomość, że jest dzieckiem szczęścia, chciał dzielić się tą radością z
innymi. Został wraz z żoną misjonarzem na Filipinach, mieszkał wiele lat w ubogim
domu na palach i przekazywał innym to szczęście i życie, które sam otrzymał.
Dziś starość nie pozwala mu już mieszkać w domu na palach ale, jak pisałem
wcześniej, nie przestaje mówić o tym że pomimo niewiarygodnie trudnych okoliczności,
straty bliskich, ogromy bólu i nieszczęścia, można żyć pełnią życia i wiedzieć
dokąd się dąży.
Dzięki,
Thomasie, za inspirację.
Thomas i Caroline Graumann |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz