czwartek, 4 czerwca 2015

Nestor rodu


Mój ojciec pochodził z wielodzietnej rodziny, co spowodowało, że moje dzieciństwo było wypełnione różnymi spotkaniami rodzinnymi. Cała rodzina żyła bardzo blisko, najdalej mieszkający brat ojca, mógł dojść do nas piechotą w ciągu pół godziny. Wokół mnie było dużo życzliwych wujków i cioć, i zawsze mogłem liczyć na dobrą zabawę z kuzynami. Smaczku dodawało to, że byłem najmłodszy z całego mojego pokolenia, więc wszyscy się mną opiekowali. Lubiłem bardzo dni, kiedy nasze małe mieszkanie było specjalnie przygotowane aby przyjąć rodzinę na przykład na urodziny; przesuwanie mebli, ustawianie dużego stołu i pożyczanie krzeseł od sąsiadów. Myślę, że takim dowodem na bliskość i naprawdę dobre relacje w naszej rodzinie była wspólna praca. Co jakiś czas bracia zbierali się i wspólnie, w miarę potrzeb, remontowali kolejne mieszkania a  każdy służył drugiemu tym co sam umiał. Do dziś pamiętam „najazd” wujków gotowych do pracy kiedy tylko wprowadzaliśmy się do naszego nowego  mieszkania z małymi jeszcze wtedy dziećmi. Było głośno, wesoło, a i praca szybko posuwała się do przodu. Co prawda nie zawsze wszystko było zrobione idealnie, ale kto to dziś pamięta?
Dlaczego to dzisiaj wspominam?
Kilka tygodni temu udało mi się spotkać z najstarszym, i już jedynym żyjącym, bratem mojego taty. Wujek mieszka teraz aż ponad tysiąc kilometrów od naszego rodzinnego miasta, ale udało  się nam spotkać. Wujek i Ciocia przyjęli nas bardzo serdecznie. Byliśmy na prawdę mile widzianymi gośćmi. Spędziliśmy razem dosłownie kilka godzin, ale okazało się to niesamowitą podróżą w przeszłość. Godziny te były wypełnione przede wszystkim opowieściami o rodzinie. Albumy ze zdjęciami i pamiętnik wujka zostały ściągnięte z półki i wylądowały na stole, a wraz z nimi tysiące wspomnień. Przewijały się kolejne zdjęcia ze ślubów, chrztów i rocznic. Było dużo śmiechu, jednak łez też nie uniknęliśmy. Wszystko na nowo ożyło, a co więcej, mogłem dowiedzieć się rzeczy, o które jako najmłodszy, nie miałem czasu ani możliwości wcześniej się zapytać. Najbardziej barwnie przeżyliśmy wspomnienie o wyjeździe całej rodziny na przysięgę wojskową mojego ojca. Wujek ubrał mundur górniczy aby godnie reprezentować brata, a że przysięga odbywała się w dalekiej Ustce, wielu żołnierzy nie rozpoznawało munduru i na wszelki wypadek oddawało honory zgodnie z trzema gwiazdkami i belką na naramienniku (generał brygady). Dzięki temu cała rodzina uniknęła ogromnej kolejki po przepustki i w ogóle była specjalnie traktowana.

Kilka godzin pozwoliło mi na pewno lepiej poznać rodzinę  a ostatecznie także i siebie. To był naprawdę dobry czas. Dziękuję. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz