czwartek, 30 lipca 2015

Albo-albo?


Ktoś znajomy wysłał mi wczoraj na Facebooku demotywatora z zachętą do "staroświeckości", który głosił co następuje:

"Tata i mama razem na całe życie.
Dzieci ważniejsze niż dobre auto czy nowy telewizor, 
spacery i sport zamiast komputera lub telewizora, 
domowe ciasto na miejsce torciku z supermarketu, 
rozmowa na żywo zamiast na komunikatorze, 
życie zamiast wegetacji"
No i niby wszystko fajnie, ale chyba nie byłabym sobą, gdybym się jednak troszkę nie przyczepiła. Jakoś ta staroświeckość wydaje mi się przereklamowana. Może jestem za młoda, żeby pamiętać prawdziwą staroświeckość, ale taka strasznie kolorowa to ona raczej nie była. No i czemu tak jednoznacznie stawiać albo-albo. To nie jest przecież tak, że ludzie, którzy mają nowe auto, nowy telewizor, komputer i kupują torty zamiast je piec, automatycznie zaniedbują dzieci, rodzinę i w ogóle wszystko robią źle. Z jednej strony sama nie zawsze nadążam za oszałamiającym tempem współczesnego świata i zdarza mi się tęsknić za "dawnymi czasami", ale żyjemy przecież w tych. Dzisiaj. I nie ma co narzekać, ani tych dawnych czasów idealizować. Może i fakt, że dzieci kiedyś były szczuplejsze, bo ganiały po podwórku zamiast siedzieć przed monitorem, ale czy ganianie samopas po ogromnym osiedlu z kluczem na szyi w oczekiwaniu na powrót rodziców to było aż takie znów niebo? I znów - niektórzy nie mieli po prostu wyjścia. Ich dzieci biegały właśnie w wyżej opisany sposób, a kiedy ci rodzice już wrócili do domu, dzieci wiedziały, że to jest dom i tu się je kocha. I, niestety, nie wszystkie to wiedziały. Podobnie dzisiaj.
To nie okoliczności, status materialny rodziny, czy jakieś inne niewiadomo co decyduje o jej szczęściu czy nieszczęściu, ale miliony decyzji podejmowanych każdego dnia. I niestety zwykle są to decyzje zdecydowanie bardziej skomplikowane niż "dziecko czy nowe auto". Jasne, że są ludzie, którzy z uporem wybierają auto i narzekają na samotność. Albo, kiedy jednak wybiorą dziecko, sadzają je w wieku niemal niemowlęcym przed ekranem, żeby zyskać święty spokój. Potem dziwią się, że siedmiolatek nie chce z nimi rozmawiać. Bywa i tak.
Ale problemem nie jest współczesny świat. Kiedyś też można było zaniedbywać rodzinę, być egocentrycznym draniem, zdradzać żonę czy męża. I na prawdę w niektórych domach nie było ani torciku ze sklepu ani domowego ciasta. Nic nie było.
Jak mówi Gandalf do Froda - nie my decydujemy o tym w jakich czasach żyjemy. My decydujemy tylko o tym jak wykorzystać czas, który nam dano. Jest jak jest. Inaczej nie będzie, a raczej będzie, ale do starych czasów się raczej nie cofniemy. Może więc uczmy się żyć w tych, które mamy. Zastanawiajmy się co w nich jest dobre, a co złe? Czego można się uczyć? Czego warto używać? A co zdecydowanie odrzucić i nie pozwolić się ogłupić?
Warto mieć auto, ale powinno ono raczej służyć rodzinie, niż rodzina jemu.
Spacery i sport - super, ale nie musimy stawiać sprawy na ostrzu noża "sport albo nowe technologie"; można używać mnóstwa programów i aplikacji, które jeszcze go uatrakcyjnią, pokażą "ile przeszliśmy" itd, czemu nie?
Domowe ciasto zamiast sklepowego torcika? No cóż i to brzmi świetnie. Ale może owoce i warzywa na parze w ogóle zamiast słodyczy? I znów chodzi o to, by mądrze wybrać. Jak ktoś raz zje torcik z supermarketu, najprawdopodobniej nic mu się złego nie stanie. (OK, pewności nie ma :) A jeśli za dużo? Prawda jest taka, że i domowe ciasto, i wspomniane przed chwilą warzywa na parze, w dużej ilości są raczej...niestrawne.
Komputer, telewizor - to ważne pytania: jak używać ich mądrze? Jak nauczyć się samodyscypliny w tej kwestii? I jak nauczyć jej swoje dzieci? Można telewizora nie mieć. Pewnie, że można. Ale widziałam zbyt dużo osób, zarówno dorosłych, jak i bardzo młodych, które oglądają wszystko na komórkach, żeby twierdzić że to najlepsze rozwiązanie. Można nie mieć też komórki? No tak, można.
Prawdziwa rozmowa? Zawsze! Tylko, że moja Córka jest teraz w Szkocji. Ja w Polsce. Mam ogromną ochotę na prawdziwą rozmowę, która odbędzie się we wrześniu. Póki co, jestem wdzięczna za cotygodniowe lub częstsze rozmowy przez komunikator. Niekoniecznie chciałabym dostawać listy z trzytygodniowym opóźnieniem. Chociaż do listów mam ogromny sentyment. Nawet czasem wysyłam.
Mama z tatą na całe życie? - jestem za! Ale trzeba o siebie nawzajem dbać, troszczyć się, pielęgnować miłość. W dawnych czasach też nie działo się to samo.
To my decydujemy jak żyć. Każdego dnia. 
Każda nasza decyzja przybliża nas lub oddala od szczęśliwego życia. I nie dajmy sobie tego odebrać.
Nie szukajmy więc wymówki - żyjmy zamiast wegetować :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz