czwartek, 29 czerwca 2017

Co posiejesz, to wyrośnie


Namnożyło się ostatnio super sposobów na życie - książki, poradniki, kursy, spotkania, szkolenia. I dobrze. Dobrze, że szukamy dróg i sposobów na naszą codzienność, na wychowanie dzieci, na sukces w pracy, na komunikację z najbliższymi i na zdrowe gotowanie. Naprawdę dobrze. Ale jest tego wszystkiego druga strona. Kiedyś (na prawdę dawno) Ryszard Kapuściński na jednym ze swoich wykładów o informacji mówił, że zbyt wiele uwagi poświęca się problemom technicznym, prawom rynku i konkurencji, udoskonaleniom wszelkiego rodzaju a zbyt mało ludzkim, humanistycznym aspektom. I chyba właśnie to jest największym problemem wielu z nas, czasem i moim. 
Niezwykle łatwo jest zapędzić się właśnie w techniczne sposoby i rozwiązania, i pędzić gdzieś z szaloną prędkością zanim jeszcze zadam sobie pytanie gdzie i dlaczego chcę się udać. 
Jeśli nie odrobię tego zdania domowego, nie popracuję najpierw, może się okazać, że znalazłam się w miejscu, w którym nigdy znaleźć się nie chciałam i już niespecjalnym pocieszeniem jest to, że znalazłam się tam szybko, efektywnie i w ogóle w dobrym stylu. 
Dotyczy to w zasadzie każdego aspektu mojego życia. 
Nawet tak trywialnej sprawy jak zgromadzenie na pintereście dwunasty tysięcy wegańskich przepisów, chociaż uwielbiam mięso, jajka, masło i mleko, i nie zamierzam z nich zrezygnować. Czy nie zmarnowałam trochę czasu? Czy nie zapędziłam się trochę? Na całe szczęście to wymyślony przykład :)
Wychowanie dzieci - miliony sprawdzonych rad jak nauczyć spać we własnym łóżeczku, jak pobudzać kreatywność od trzeciej godziny życia, jak zrobić z dziecka genialnego naukowca/ przedsiębiorcę, "i twój maluch wkrótce zostanie miliarderem", jak nauczyć dziecko posłuszeństwa, a może właśnie nie powinno być posłuszne...
I znowu - a gdzie w tym wszystkim miejsce na mamę, na tatę i na samo dziecko? I co jeśli nasz doskonale zaplanowany sportowiec-przedsiębiorca-geniusz odkrywa w sobie duszę poety? Poradniki jakich pełno, odbierają rodzicom już nawet nie pewność siebie, ale w ogóle możliwość samodzielnego zdecydowania - posłać do przedszkola czy nie (że o żłobku nie wspomnę), kurs chińskiego, chodzenia na linie i liczenia od tyłu czy może spacery z rodzicami. I nie chodzi mi o to, że my podjęliśmy takie a nie inne wybory, ale o to, że każdy powinien dokonywać ich osobiście i w zgodzie z własnymi przekonaniami i potrzebami. A te się różnią. Nie da się w jednym życiu użyć tego wszystkiego, co działa w innym. A już na pewno nie w 100 %.

No i niestety działa to tak, że co posiejesz, to zbierzesz, a jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz...
Znamy człowieka, który wielkim nakładem pracy, poświęcając relacje z dziećmi i żoną, bez wytchnienia wybudował piękny 600 metrowy dom. Żona zajmuje się swoimi sprawami, trójka dzieci dawno się wyprowadziła, facet pracuje jak oszalały, bo się przyzwyczaił, domu nikt nie chce kupić. Kot ma niezłe warunki. Mężczyzna świeżo po 50-tce twierdzi, że zmarnował najlepsze lata swojego życia żeby wybudować 600 metrowy domek dla kota.
Znam też małżeństwo, które, kiedy odchowało już swoje własne dzieci, zajęło się pomaganiem innym. Ludzie otwarli rodzinny dom dziecka. Może nie zawsze jest łatwo, ale satysfakcja z życia - jakże inna. 

Stara przypowieść mówi, o tym, że dom postawiony na skale ma zasadniczo większe szanse postania dość długo, niż dom postawiony na piasku. 
Bajka o trzech świnkach też mówi o budowaniu domku - z cegieł, z drewna i z siana. Wiadomo jak było, kiedy przyszedł wilk.
Znamy te historie, a jednak bardzo trudno jest nam w dzisiejszym świecie zatrzymać się i pomyśleć o tym dokąd, z kim idę i dlaczego.
Żył kiedyś król, podobno najmądrzejszy na ziemi. Miał wiele, wiele widział, wiele przeżył, sam mimo swojej mądrości kilka głupot w życiu zrobił. I wyciągnął wnioski. 
Między innymi taki, że kiedy nie staram się być mądrym człowiekiem, to nie powinnam być zdziwiona, kiedy "kończy się rumakowanie" i przychodzą kłopoty. 

Mądrość woła głośno na ulicy, na placach podnosi swój głos, woła na rogu ulic pełnych wrzawy, wygłasza swoje mowy w bramach miasta. Jak długo wy, prostaczkowie, kochać się będziecie w prostactwie, a wy, szydercy, upodobanie mieć będziecie w szyderstwie, a wy, głupcy, nienawidzić będziecie poznania? Zwróćcie uwagę na moje ostrzeżenie! Oto chcę wam wyjawić moje myśli, obwieścić wam moje słowa:
Ponieważ wołałam, a nie chcieliście słuchać, wyciągałam ręce, a nikt nie zważał, ponieważ nie poszliście za moją radą i nie przyjęliście mojego ostrzeżenia, dlatego i ja śmiać się będę z waszej niedoli, szydzić będę z was, gdy was ogarnie strach, gdy padnie na was strach jak burza, a nieszczęście przyjdzie na was jak wicher, gdy was ogarnie niedola i utrapienie.
Wtedy wzywać mnie będą, lecz ich nie wysłucham, szukać mnie będą, lecz mnie nie znajdą, bo nienawidzili poznania i nie obrali bojaźni Pana, nie chcieli mojej rady, gardzili każdym moim ostrzeżeniem, dlatego muszą spożywać owoc swojego postępowania i sycić się swoimi radami, gdyż odstępstwo prostaków zabija ich, a niefrasobliwość głupców ich gubi.
Lecz kto mnie słucha, bezpiecznie mieszkać będzie i będzie wolny od strachu przed nieszczęściem.
Księga Przypowieści Salomona

Tak więc życzymy udanych wakacji i wiele mądrości :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz