Gdzieś ostatnio poczyniłam obietnicę, że od trzeciego odcinka zaczną się porady praktyczne, bo do tej pory skupiałam się raczej na teorii i ideach :). A więc do dzieła!
W jednym z ostatnich komentarzy ukazała się rada: - przygotowujesz coś mega dobrego do jedzenia, a potem walisz prosto z mostu. Najedzony mężczyzna na wszystko przystanie. :):):)
Hahaha!
Ale jest coś na rzeczy. A nawet dwa "cosie" - dwie chrupiące grzanki. Albo tosty jak ktoś woli. Dla potrzeb naszych rozważań nad komunikacją w związku, na nich właśnie się skupimy. Fakt, że są w naszym życiu większe sprawy - ocieplenie klimatu, kryzys demokracji i im podobne, ale jednak o grzanki kłócimy się częściej. I często to one przesłaniają nam resztę świata i czasem robi się z nich poważna rozmowa.
Po pierwsze rzeczywiście warto zadbać o to KIEDY zabieramy się za ważną rozmowę. Zdecydowanie łatwiej rozmawia się kiedy jesteśmy (oboje!) w miarę wypoczęci, najedzeni, spokojni etc. Czasem za nasze wielkie, dramatyczne kłótnie najbardziej odpowiedzialne są poziom glukozy, ilość godzin snu, nawodnienie organizmu czy poziom magnezu we krwi. Serio, serio. Dobrze wiadomo, że niewyspane czy głodne dzieci nie są specjalnie chętne do współpracy. Kiedy chodzi o dorosłych ta wiedza gdzieś się ulatnia i dość chętnie stwierdzamy "tak, rozumiem, ale przecież mógłby/mogłaby się chociaż postarać".
Różnie z tą mocą bywa... Może warto z niektórymi sprawami po prostu poczekać i omówić je w sprzyjających okolicznościach przyrody. Kiedy biologia nie daje o sobie znać najnormalniej w świecie łatwiej jest się nam skupić. Obojgu. Kiedy właśnie zjedliśmy coś dobrego, jest fajnie, miło łatwiej nam przełknąć nieporozumienia i trudności.
Oczywiście można tę zasadę sprowadzić do absurdu i wrzodów żołądka, kiedy Ukochanemu/Ukochanej już na sam widok ulubionego deseru czy steku cierpnie skóra na plecach, bo wiadomo, że czeka nas ciężka przeprawa. Zdrowy rozsądek jest i w tym przypadku nie do przecenienia. W pewnym sensie wracamy do cierpliwości i wrażliwości na Drugiego, o których pisałam w dwóch poprzednich odcinkach :)
Super, tylko że nie wszystkie sprawy mogą zaczekać. Podobnie jak nie czekamy na sprzyjające okoliczności, żeby dziecku wytłumaczyć, że nie należy tego słodkiego paluszka jednak wkładać do kontaktu. Są sprawy, które trzeba załatwić TERAZ.
Przede wszystkim warto na spokojnie zastanowić się nad tym jakie to są. Bo dość sporą część z nich jednak odłożyć w czasie możemy. Ale to wkurza mnie teraz! - no właśnie. Najlepiej poczekaj, aż będzie cię wkurzało mniej i porozmawiaj wtedy (jest też jeszcze jeden pomysł, ale o nim nieco później). Na spokojnie. Będzie ci o wiele łatwiej wytłumaczyć, dlaczego tost z obrazka jest za mało/ za mocno wypieczony kiedy nie będziesz musiał/musiała powstrzymywać się przed wypowiedzeniem słów-których-nie-da-się-zapomnieć.
Tutaj mamy całą grupę osób, które "już taki/taka jestem i co na sercu to od razu na języku" (koniec cytatu). Część z nich jest nawet z tego dumna. Hmmm... Nie pochwalam. Panowanie nad sobą być może rzeczywiście jednym przychodzi łatwiej, innym trudniej, tym niemniej jest jedną z najdawniej uznanych i najpotrzebniejszych w życiu cnót. I często okazuje się, że potrafimy się opanować w pracy, w szkole, wśród znajomych a we własnym domu...
"a oto życie i śmierć są w mocy języka..." - warto o tym pamiętać.
I jeśli w tej sprawie niedomagasz - jest dobra wiadomość: można to zmienić! (tutaj więcej o tym piszę).
Na dodatek jeśli większość spraw będziemy załatwiali na spokojnie, to te, które czekać nie mogą Drugi łatwiej uzna za ważne. Bo wie, że nie czepiam się o wszystko, co tylko znajdzie się w polu rażenia tylko biorę i jego/jej potrzeby pod uwagę. No same plusy po prostu!
A teraz drugi "coś" opisany jako "walisz prosto z mostu". To naprawdę warto wziąć sobie do serca i komunikować swoje potrzeby w jasny, przejrzysty i jednoznaczny sposób. I teraz jest czas na to "nieco później" - jeśli na przykład akurat robicie te tosty czy inne grzanki wcale niekoniecznie trzeba czekać na jakieś specjalnie wybrane okoliczności. Wiele spraw można załatwić od razu, w zasadzie bez załatwiania, jeśli tylko nauczymy się rozmawiać.
Wracając do grzanek (czy tostów) - jeśli On/Ona robi je zupełnie, ale to zupełnie źle, masz kilka możliwości:
1. Czekasz cierpliwie aż On/Ona zrobi te beznadziejne grzanki po swojemu i:
a) wzdychasz znacząco z nadzieją, że się domyśli, że twoja mamusia robiła inne i właśnie na te inne masz teraz ochotę. Oczywiście się nie domyśla i po kilkunastu tego rodzaju śniadaniach utwierdzasz się w przekonaniu, że nawet nie ma o czym z Nim/Nią rozmawiać.
b) cierpisz w milczeniu i wysnuwasz podobne do powyższych wnioski.
c) nagromadziło się już tyle "tostów" w waszym życiu, że wybuchasz krzykiem/płaczem i złością
d) wychodzisz, nie będziesz jeść czegoś takiego. Idziesz na maca.
2. Sam/Sama wszystko robisz, bo ten Drugi przecież się do tego nie nadaje, nie umie, nie wie jak, zepsuje toster. Po kilku (kilkunastu w niektórych przypadkach) latach zastanawiasz się jak to się mogło stać, że ten drugi (tym razem specjalnie z małej litery, a co!) zmarnował ci życie, wykorzystywał cię zawsze itd. Uznajesz, że ma agresywny typ osobowości i znajdujesz kogoś innego.
3. Mówisz - "dla mnie mniej wypieczone proszę" z uśmiechem, spokojnie, w trakcie przygotowań do procesu obróbki cieplnej.
--> uwaga! Niestety, prawda o życiu jest taka, że może się okazać, że On/Ona nie umie innych, nie rozumie o co ci chodzi, bo przecież takie jak robi są lepsze, nigdy ci nie przeszkadzały etc, etc. Wbrew pozorom nawet wtedy da się nadal spokojnie rozmawiać i dojść do jakiegoś kompromisu. Ale ważne aby rozmawiać o grzankach czy tostach a nie o tym jaki/jaka jesteś, o tym co ty zawsze albo właśnie nigdy, o tym, że zawsze wiedziałam/wiedziałem, ani o tym co twoja mama. Jasno, klarownie i o grzankach. Znaczy tostach. Jeśli temat okazuje się jednak poważniejszy niż na to wyglądało wracasz do rad opisanych jako "po pierwsze".
Dodatek. Sposób 4.
Bardzo polecamy poczucie humoru. Dużym argumentem dla zwolenników miękkich, delikatnych tostów jest niezaprzeczalny fakt, że "mniej bolą", kiedy rzucamy się nimi w kuchni.
Żarty żartami, ale poczucie humoru to poważna sprawa. Czasem warto się powygłupiać żeby rozładować napięcie. Tost z ketchupowym serduszkiem może czasem zdziałać cuda :)
Życzymy smacznych, właściwie wypieczonych grzanek (znaczy tostów), dobrej komunikacji i zapraszamy za tydzień na odcinek czwarty :)
Komentarze
Prześlij komentarz