wtorek, 28 sierpnia 2018

Camino 01 - nadal w Porto


 Rano wrzeszczące mewy i zimno. Herbatka na tarasie i śniadanko w znalezionej wczoraj Confeitaria Magalhaes. Mocno zaniżamy średnią wieku. Zajmujące stoliki starsze panie przy ciasteczkach i kawie były wystarczającą zachętą. I słusznie - pyszne ciastka, fantastyczna kawa. Posileni idziemy zwiedzać miasto. Między dwoma kościołami trafiamy na najwęższy dom w mieście; rzeczywiście jest dość wąski :), wewnątrz Pan prowadzi statystyki - Polacy są dziś dość daleko, m. innymi za Japonczykami i Australijczykami. Nieco dziwią nas w kościołach rzeźby z perukami na głowach. Jakoś dziwnie to wygląda. No ale co kraj, to obyczaj. Zwiedzamy kilka kościołów, największe wrażenie zrobił na nas Igreja de Santa Clara. Niesamowity barok do sześcianu, konsekwentny od początku do końca i o dziwo wcale nie przytłaczający.
Pod wieczór zaliczyliśmy porto w Porto. Oj, warto. Tyle, że to wcale nie Porto, tylko Vila Nova de Gaia. W zwiedzaniu piwnicy i degustacji towarzyszyły nam dwie pary - ze Słowacji i z Japonii. Pan Japończyk pracuje w Toyocie i był kiedyś w Polsce. Słowacy byli wybitnie małomówni.
Kończymy dzień w Bufete Es. Domingos na arrozo de polvo :) Jak przeżyjemy to idziemy spać. A jutro w trasę.



Najwęższy dom w Porto :) 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz