Camino 03 Angeiras - Rio Alto Park



Rano okazało się, że pole namiotowe wstaje dopiero koło 9.00. My wstaliśmy ze słonkiem, czyli trochę po 7.00. Trzeba było wysuszyć namiot, bo poranna rosa była jak deszcz, ogarnąć się trochę i... naprawdę niedługo zostało do otwarcia basenu. I jak nie skorzystać? No jak?
Na głodnego pływać długo się nie dało a poza tym trzeba iść dalej. Śniadanko przy plaży i w drogę. Cała droga w drewnianych pomostach, które jakkolwiek w całkiem niezłym stanie, idealne nie są. Jak wyrżnęłam!!! No ale dzięki Bogu obeszło się kilkoma podrapaniami i mogę iść dalej. Trochę się pogubiliśmy i niestety musieliśmy się zatrzymać przy jeżynach... Dalej Vila do Conde. Całkiem ładnie, ale niepokojąco coraz więcej ludzi. Jeden absolutnie genialny pomysł - biblioteka na plaży. Kontener, wolontariusz i książki. Niestety tylko po portugalsku. Ale dość dużo ludzi z tego korzystało. 
Povoa de Varzim to już był Słoneczny Brzeg z Mielnem. Tłumy, hałas i jeszcze większe tłumy. Zdecydowanie nie nasz klimat. Ale udało się nam przez nie przedostać. Kawałek dalej dość dziwny obrazek. Panowie suszą glony na plaży, składają w kostki i potem układają w kopy jak u nas siano. Mamy kilka teorii - robią z tego sushi, sprzedają na kosmetyki lub robią nawóz pod rośliny. Ktoś wie jaka jest prawda?
Ledwo żywi, mijając jeszcze rozległe uprawy warzyw i bardzo życzliwych Portugalczyków wracających z pracy, doszliśmy do celu na dziś.
Jeśli późno wyszliśmy, późno też dotarliśmy na miejsce. Ale było warto. 



Komentarze