W nocy zaliczyliśmy burzę stulecia. Może nie była to burza obiektywnie wyjątkowa, ale skały, ocean, namiot i jej bliskość sprawiły, że głowy skały nam jak ping-pongi przy każdej błyskawicy. No i ulewa jak z hydranta. Namiot wytrzymał, my też.
Ze względu na wczorajsze przygody, dziś dajemy sobie luz i wyruszamy w dalszą drogę dopiero po 12.00. My wypoczęci, namiot suchy. Janusz czuje się i wygląda dobrze. W drogę. Wybieramy nieco dłuższy ale ładniejszy szlak przez górki i lasy zamiast drogą. Idziemy sobie, podziwiamy fantastyczne widoki i cieszymy się, że zupełnie nic się nie dzieje. Śpimy w maleńkim San Xoan. Cisza, spokój i rozgwieżdżone niebo. Ech... Pięknie.
Ze względu na wczorajsze przygody, dziś dajemy sobie luz i wyruszamy w dalszą drogę dopiero po 12.00. My wypoczęci, namiot suchy. Janusz czuje się i wygląda dobrze. W drogę. Wybieramy nieco dłuższy ale ładniejszy szlak przez górki i lasy zamiast drogą. Idziemy sobie, podziwiamy fantastyczne widoki i cieszymy się, że zupełnie nic się nie dzieje. Śpimy w maleńkim San Xoan. Cisza, spokój i rozgwieżdżone niebo. Ech... Pięknie.
Komentarze
Prześlij komentarz