Camino 15 O Regueira - Padron - A Picarana

Dzisiaj pobiliśmy własny rekord. Śniadanie było dopiero po 12 km konkretnego marszu i to głównie asfaltem. Zaczęło się niegroźne. Wprawdzie wszystko co mieliśmy zjedliśmy wczoraj na kolację, ale najbliższa miejscowość miała być za jakieś 4 km, więc nie miało być problemu. Miejscowość była, ale nie było w niej sklepu, a bar był zamknięty... Trzeba przyznać, że do tego miejsca droga była przepiękna. Szliśmy dalej drewnianymi kładkami wzdłuż rzeki. Potem, niestety był asfalt, asfalt i asfalt. Janusz obierał sobie kolejne punkty na drodze a ja szłam za nim. Super, bo zasłaniał mi niekończącą się prostą.
W końcu doszliśmy do kawiarni. Jaki to jest piękny zwyczaj, że do kawy zawsze podają tu ciasteczko!
Ostatecznie doszliśmy, zrobiliśmy zakupy kawałek dalej, zjedliśmy porządne śniadanie, potem znów zrobiliśmy przerwę, potem kolejną jeszcze jedną i doszliśmy do Padronu. Wcześniej czytslismy o tej miejscowości i jej ogromnym znaczeniu dla camino. Zaskoczyła nas bardzo swoją wielkoscią. Trudno tu zresztą mówić o wielkości - Padron to jedna aleja pięknych platanów, zamknięty klasztor, kilka albergue, jeden kościół, targ, sklep, kilka kafejek, koniec. Zdziwieni posililiśmy się znów nieco i poszliśmy dalej aż dotarliśmy na nocleg. Chyba nie do końca jednak przyzwyczailiśmy się do plecaków, bo obojgu dziś ciężko się nam szło. Mamy kryzys piętnastego dnia chyba.
Wygląda na to, że jutro dojdziemy do Santiago, gdzie nasza przygoda wcale się jeszcze nie skończy. Zobaczymy :)





Komentarze