poniedziałek, 3 czerwca 2019

Nasze włoskie wakacje 3


Minęła połowa naszych wakacji. Jutro Portofino. Głowy pełne wrażeń a nogi kilometrów. W ostatnich dniach zwiedziliśmy Mantuę - to tutaj udał się wygnany z Werony Romeo, nie dotarła do niego wiadomość i wszystko się skomplikowalo. 
Miasto zupełnie od Werony inne, imponujące, fantastyczne kościoły, zamek i migdałowe ciasto. Trochę się pogubiliśmy i spędziliśmy w Mantui nieco więcej czasu niż było w planach, ale co tam plany. Warto było.
Kolejne przygody to już Liguria. San Stefano d'Aveto i góry. Absolutnie fantastyczny szlak. Prawda jest taka, że trochę podjechaliśmy kolejką ale przecież są wakacje. Monte Bue i Monte Maggiorasca z fantastyczną panoramą z morzem na horyzoncie - to lubimy.
Kolejna była Genua - ależ miasto! Z okazji Święta Republiki otwarte były genueńskie pałace. Zawrót głowy to mało powiedziane. Jeszcze jednak większe wrażenie zrobiły na nas genueńskie kościoły. Już duomo w Mantui było niesamowitym przeżyciem, ale tutaj... Nie da się opowiedzieć słowami ogromu, rozmachu, bogactwa i piękna tych budynków. A jednak wzbudziły w nas raczej mieszane uczucia. Bez wątpienia człowiek wchodzący do takiej świątyni mógł poczuć wielkość i majestat Boga. Bez wątpienia to Bóg właśnie obdarzył niezwykłym talentem architektów, rzeźbiarzy, malarzy i zbudowanie takiego kościoła jest jakąś formą oddania Bogu chwały. Ufundowanie go, czyli wydanie na niego naprawdę sporych pieniędzy też wygląda zacnie. A jednak, paradoksalnie, o ileż trudniej "zbudować Bogu" imponującą świątynię z własnego, oddanego Mu życia...
W Genui mieliśmy jeszcze jedną przygodę. Z racji Święta był otwarty dla zwiedzających Palazzo de Gaetani czyli budynek Banco d' Italia. Ponieważ nie umiemy po włosku jeden z przewodników postanowił osobiście odprowadzić nas po... sejfie. Podobało nam się bardzo.
Ostatnia atrakcją dnia były serpentyny prowadzące na wzgórze Parco Muro. Czyste szaleństwo. Do tej pory nic nie wiedziałam o serpentynach.
Dzisiaj miał być trochę luźniejszy dzień. Był cmentarz Sagliani - ogromna galeria posągów, lody i plaża - udało się nam znaleźć kawałek kamienia i zejście do wody w Nervi, które to miasteczko, a raczej dzielnica Genui, okazało się nieco rozczarowujące, choć urocze. Chyba jesteśmy już nieco rozpuszczeni Włochami :) 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz