Każdy człowiek potrzebuje innych ludzi. Jakkolwiek jest to
myśl raczej trywialna, to jednak prawdą jest, że nie potrafimy być sami. Współczesny
mit o niezależności, samowystarczalności jest mitem właśnie. Człowiek, który „wszystko
zawdzięcza tylko sobie” nie istnieje naprawdę. Żaden Robinson Cruzoe nie jest
szczęśliwy na swojej bezludnej wyspie. Robi wszystko by wrócić do domu. Nie
chodzi tutaj oczywiście o dom w sensie czterech ścian, bo ten całkiem nieźle
urządził sobie na nowym miejscu, ale o ludzi. I nawet Piętaszek mu nie
wystarczał, chodziło o innych – bliskich, dalszych, o spotkania,
rozmowy, wspólne posiłki, dzieloną z kimś radość, zrozumienie albo choćby nieporozumienia,
kłótnie; życie. Dlaczego?
„Nie
jest dobrze, aby człowiek był sam” stwierdza Bóg niemal na samym początku Biblii.
I nie trzeba być wierzącym chrześcijaninem, żeby dostrzec w historii
stworzenia człowieka tę prawdę. Okrzyk Adama, po nadaniu imion wszystkim zwierzętom,
kiedy Bóg przedstawia mu kobietę: ta
dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! prawdziwie pokazuje
o co w tym chodzi. Potrzebujemy Innego, który jednak jest Podobny. Musimy być
razem.
Więc jesteśmy. Mamy rodziny,
współmałżonków, dzieci, partnerów, współpracowników, przyjaciół i wrogów.
Jesteśmy razem i...tak często mamy tego serdecznie dość. Marzymy o świętym
spokoju, ciszy i samotności, marzymy o bezludnej wyspie...
Dlaczego to wszystko jest
tak bardzo skomplikowane?
Bo życie w całkowitej samotności nie jest prawdziwym życiem,
jest ułudą.
„Dopiero wtedy bowiem, gdy
duch mój natrafia na zasadniczą, nieprzekraczalną granicę, którą jest
inny, i którą przeżywa jako realną, i dopiero gdy nie poznaje, lecz
uznaje tego innego, dopiero wówczas wkraczam w to, co rzeczywiste” twierdził Dietrich Bonhoeffer. Jest coś na rzeczy...Można
naprawdę długo snuć fantazje na temat swojej szlachetności, odwagi i męstwa jak
taki na przykład Lord Jim, ale dopiero zderzenie z rzeczywistością, tą
rzeczywistością, którą jest drugi człowiek, pokazuje kim jestem naprawdę. Wcześniej
tego po prostu nie wiem. I to nie jest łatwe. Zdobywanie tej wiedzy boli.
Ale kiedy już zrozumiem, że naprawdę potrzebuję Drugiego, że
On potrzebuje mnie, że choć to bywa trudne, zawsze możemy się jakoś dogadać,
nadchodzi spełnienie. Już się nie szarpię w poszukiwaniu, już nie muszę boleśnie
zastanawiać się kim jestem, bo staję się każdego dnia. Nadchodzi spokój,
którego nie zachwieje żadna burza. Choć burze się zdarzają.
Dobrze nam razem.
Asia
Uhuuu! Zapowiada się ciekawy blog! Super, że dzielicie się tym! Niech Was Pan w tym prowadzi! :)
OdpowiedzUsuńciekawe przemyslenia :)
OdpowiedzUsuńMyślę ,że ten pierwszy wpis obudzi normalność i czlowieczeństwo... Już wiem ,że blog powinien ujrzeć światło dzienne , dotrzeć do kazdego domu i do każdych "czterech ścian".
OdpowiedzUsuń