Przy
okazji ogólnie i szczegółowo rozumianych wakacji nasunęła mi się refleksja.
Nasuwała się szczególnie natarczywie kilka razy podczas pakowania, tuż przed
kolejnym nie do końca zaplanowanym wyjazdem. Zaczęło się od tego, że wcale nie
chce mi się nigdzie jechać. Jestem zmęczona i chętnie posiedziałabym po prostu
w spokoju. Mam 1000 i 1 pomysłów na spędzenie czasu w domu, zrobienie kilkuset
niezbędnych rzeczy (sezon kiszenia ogórków podobno się już zaczął), których nie
zrobiłam do tej pory (no oczywiście, że nie zrobiłabym nawet setnej ich części,
ale mam te pomysły, nie?) i wybijanie
się z rytmu codzienności, pakowanie etc. wcale mnie nie pociągają. Wolę wygodne
życie, własne łóżko i wyremontowaną kuchnię. Nie chce mi się nigdzie jechać. To
„niechcenie” właśnie dało mi ostatnio sporo do myślenia. No bo z drugiej strony
pragnę mieć ciekawe, kolorowe życie, uwielbiam przygody i fajne zdjęcia z
różnych miejsc. Jak to pogodzić?
To
jeden z licznych paradoksów w naszym życiu. Chcemy aby nasz świat był
fascynujący, zachwycamy się nieznanym, a jednocześnie uparcie dążymy do wygody.
Ma być tak, jak lubię. Wszędzie. I jest w coraz większej ilości miejsc.
Aż
zabawne było widzieć „czeskie miasteczka” w Bułgarii – było tam kilka hoteli, w
których były wszędzie czeskie napisy, z głośników przy basenie leciała czeska
muzyka a kuchnia podawała wyłącznie czeskie potrawy. Tylko nie możemy zrozumieć
po co ci ludzie pokonywali kilkaset kilometrów pomiędzy domem a tymi hotelami. Na
przykładzie innych ludzi z jakiegoś powodu wszystko widać wyraźniej.
Chcemy
kupować w znanych sklepach – mamy wszędzie te same marki. Chcemy podróżować i jednocześnie
spać w wygodnym łóżku, jeść znane potrawy w klimatyzowanej restauracji – hotele
za odpowiednią opłata zapewniają nam to bardzo skrupulatnie. Coraz więcej
świata wygląda jak własne podwórko. Coraz częściej, nawet wyjeżdżając na
wakacje, wcale go nie opuszczamy. I potrzebujemy na to coraz więcej kasy. I
jeszcze więcej. Jemy szarą papkę, którą łatwo się przełyka i dziwimy się, że
życie traci smak.
I
jeszcze „kiedyś nam się chciało, ale teraz...?”,
Dobra,
koniec rozmyślania. Kończymy pakowanie i wyjeżdżamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz