czwartek, 11 września 2014

Dlaczego mnie nie rozumiesz cz. II

... CDN (ciąg dalszy następuje):
Ostatni wpis skończył się owcami, to nowy owcami się zacznie.

Podczas naszych wakacji w Rumunii (fantastyczny kraj! Och! Och! Ach! Ach! ) sporo tych zwierząt się naoglądaliśmy.
Beee... , beee..., mee..., mee..beeee, me...
Te dźwięki dość często towarzyszyły nam zwłaszcza podczas górskich wycieczek.
W Rumunii nie rozumieliśmy niczego, co ludzie do nas mówili. Oni również nie rozumieli nas, nawet jeśli mówiliśmy bardzo głośno i bardzo wyraźnie...
Byliśmy dość obytą językowo ekipą (na nasze szczęście), ale akurat rumuńskiego nie znał nikt. Na dodatek okazało się dość szybko, że posiadanie „Rozmówek polsko – rumuńskich” niewiele pomaga, bo rozmówki owe zwykle pozostają w samochodzie... Inna rzecz, że rumuński zdecydowanie należy do języków, które „czyta się inaczej niż pisze”. No więc nasze możliwości komunikacyjne były mniej więcej na poziomie owiec, od których zaczyna się historia. A jednak daliśmy radę. W sytuacjach, w których naprawdę nam zależało, w ruch szły ręce, mimika, skojarzenia z innymi językami, nieudolne próby odgrzebywania łaciny ze studiów czy jeszcze z liceum, bo „przecież jakoś muszą na to mówić” – ostatecznie kupowaliśmy to, co chcieliśmy i docieraliśmy tam, gdzie zamierzyliśmy. Owce też z jakiegoś bliżej nam nie znanego powodu, chodziły tam, gdzie chciał pasterz i generalnie dawały radę, jeśli chodzi o zaspokajanie swoich potrzeb...
No i czas na refleksję:
Czasem jesteśmy takimi „niemowami” we własnych domach. Szczególnie w sferze uczuć, chociaż mówimy bardzo głośno i wyraźnie, najbliższa nam osoba nic nie rozumie. Wtedy nie pomaga mówienie jeszcze głośniej i jeszcze wyraźniej! Trzeba nauczyć się jej języka.
Podobno języków, którymi wyrażamy nasze emocje i uczucia jest pięć:
docenianie – konkretne, werbalne uznawanie czyichś wysiłków, wyglądu, pracy etc.
dotyk – przytulanie, trzymanie za rękę, nieseksualne czułe gesty
praktyczna pomoc – pomoc przy wykonywaniu, prac domowych lub innych obowiązków,
prezenty – drobne przedmioty o wartości przede wszystkim symbolicznej
wspólny czas – wspólne spędzanie czasu (tylko ty i ja)
Są uporządkowanie alfabetycznie, bo żaden z nich nie jest lepszy od innych. Ale każdy z nich, jeśli jest znany, otwiera przed słuchaczem świat drugiego człowieka i daje możliwość porozumienia. Tu nie pomaga niestety zasada postępowania „daj to, czego sam/a pragniesz”. Jeśli językiem uczuć kobiety są słowa, a mężczyzny prezenty, to może on przynosić do domu całe naręcza kwiatów i obsypywać żonę prezentami, a ona będzie usychała z tęsknoty za „pięknie dziś wyglądasz” i odwrotnie – ona będzie mówiła o tym jak bardzo ceni go za to czy tamto, a jemu i tak będzie przykro, bo przecież mogłaby mu kupić chociażby jakiś breloczek...
Dla kogoś, czyim językiem w żadnym wypadku nie jest praktyczna pomoc, raczej niezrozumiały jest związek miłości na przykład z dokładnym odkurzeniem całego mieszkania, „choć to nie moja kolej”, ale osoba, która tym właśnie językiem „mówi”, doskonale wie, jak to działa.
Hmm... łatwe to to nie jest. Ale jeśli nam zależy... Jeśli można w Rumunii kupić świeże mleko, jajka i ser od pani z domu koło pola namiotowego? Warto spróbować!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz