Jestem
chora. Okropne grypsko dopadło mnie kilka dni temu. Głowa mi pęka, łamie mnie w
kościach, mam nie dającą się obniżyć temperaturę i wszystkie objawy zarówno
grypy, jak i stanu zapalnego. Dokucza mi też kaszel suchy, który jednak czasem
jest mokry, oraz katar zwykły i zatokowy (używając języka popularnych reklam).
Prawie miesiąc temu złamałam mały palec u nogi. Teraz już jest lepiej, ale ten
ból... Ech....
Do
tego jesień nie dość, że w ogóle przyszła, to jeszcze zaznacza swoje panowanie
ciągłymi strugami deszczu i szaroburym kolorem za oknem. Brrr....
W
takich chwilach człowiek powinien wziąć się w garść, pomyśleć o jakiś wielkich
wyzwaniach, o tym, że niektórzy ludzie są w gorszej sytuacji i zabrać się do
roboty. Tak?
Nie!
Jakkolwiek
jestem wielkim zwolennikiem nie-mazgajenia-się, to jednak uczciwie jest
przyznać, że nie zawsze otaczająca nas rzeczywistość odpowiada naszym
oczekiwaniom. Tak, tak, czasem oczekujemy nie tego, czego powinniśmy, albo nie
rozumiemy, że dana rzecz tak naprawdę nam służy, tylko nie dostrzegamy tego na
razie.
Nie, otaczająca nas rzeczywistość nie zawsze dobrze
nam służy, nie zawsze jest dobra i radosna. Zdarzają się w naszym życiu rzeczy,
które nie tylko są niewygodne. Bywają złe.
Tak
po prostu złe. I grypa, złamany palec, a już tym bardziej jesienna szaruga
stają się zupełnie trywialną bzdurą.
I
nie ma co udawać. Nie wszystko zmienimy optymistycznym nastawieniem czy wiarą w
powodzenie. Po prostu nie wszystko zależy od nas. Każdy człowiek, w którym drzemie
choć odrobina zdrowego rozsądku, o tym wie. Czy mi się to podoba? Wcale. Ale zdarzają
się w życiu sytuacje, które po prostu trzeba jakoś przetrwać. Znaleźć w sobie
przynajmniej tyle siły, żeby jakoś wytrzymać. I wcale niekoniecznie silić się
na wiele więcej.
W
takich sytuacjach nieocenieni są inni ludzie. Ktoś, kto pomoże, będzie blisko,
zrobi obiad, zakupy albo herbatę. Albo zadzwoni i pogada, poprawi humor.
Czasem
ktoś taki może z nami po prostu popłakać, pomilczeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz