Nagła zmiana planów naszego wypoczynku z powodu awarii
samochodu przeniosła nasze wakacje z Alp Rodniańskich w Bieszczady.
Doświadczyliśmy ciekawego kompromisu - znaleźliśmy się niemal dokładnie w połowie drogi, i w górach o prawie połowę niższych, ale
tak samo pięknych.
Nie o wędrówce po górach chcę jednak dzisiaj pisać, ale o szczególnym, wręcz
magicznym, i pełnym pasji miejscu w Wetlinie.
Znaleźliśmy się tam z tak zwanego polecenia.
Drugiego dnia naszej wyprawy, podjeżdżając samochodem do początku szlaku, zabraliśmy
stopowicza. Myśleliśmy, że podobnie jak my, wybiera się w góry, ale podczas krótkiej
wspólnej jazdy dowiedzieliśmy się, że jego wędrówki w tym roku skończyły się
dzień wcześniej ponieważ skręcił kostkę. Postanowił jednak nie wracać wcześniej do domu, tylko dostać się do Wetliny na wspaniały i jedyny Naleśnik Gigant z jagodami. Łapał więc "stopa" do Ustrzyk, aby stamtąd busikiem dostać się do wspomnianej Wetliny. Był bardzo zdziwiony, że nie wiemy nic o owym cudzie gastronomii. Kiedy zostaliśmy już
sami w samochodzie, zastanawialiśmy się nad tym, co takiego może być w nawet rzeczywiście gigantycznym naleśniku, że naszemu pasażerowi chce się pokonać tak daleką drogę, ze skręconą kostką na dodatek, tylko po to aby go skosztować.
Nie ma chyba lepszej
reklamy jak tego rodzaju osobiste polecenie, toteż dwa dni później, wieczorem, na pożegnanie z Bieszczadami, znaleźliśmy się w Chacie Wędrowca, gdzie ów naleśnik podają. Zobaczymy.
Pierwszy rzut oka podczas parkowania samochodu, przekonał nas
o tym, że jest to ciekawe miejsce. Z zewnątrz stara chata, odnowiona z
artystycznym zacięciem. Ładnie. Wnętrze, zaraz po przekroczeniu progu, jeszcze bardziej
przywitało nas ciepłą atmosferą i gustownym wyposażeniem.
Już po chwili
mogliśmy, zajmując miejsca przy stoliku przy oknie, zagłębić się w menu, które jak wszystko tutaj, też było inne, pasujące grafiką do wystroju.
Potrawy tradycyjne a także autorskie wymyślone przez szefa kuchni. I oczywiście osławiony tytułowy bohater. Na
wewnętrznej stronie historia powstania Giganta:
„Osławiony już Gigant
wydoroślał. Skończył właśnie 20 lat a bieszczadzcy
wędrowcy na pewno pamiętają
go, jak był jeszcze maluchem (choć
zawsze zacnych rozmiarów) i
pieścił ich podniebienia w Bacówce pod
Małą Rawką. Tam go
wymyśliliśmy, można powiedzieć- na poczekaniu.
Powstał z potrzeby chwili i
rzeczy które były pod ręką. Mąka, mleko i jajka
to produkty podstawowe, które
znajdują się, w zasadzie, w każdym domu,
schronisku czy karczmie.
Bacówka stała na polanie otoczonej polami
jagodowymi. Wystarczyło połączyć
wszystkie składniki w jedną całość
i tak powstał Naleśnik Gigant.”
Czytając historię powstania
naleśnika, i czekając na jego podanie, nie mogłem oprzeć się
wrażeniu, że dokładnie tak samo może być z naszym szczęściem. Przecież znam
ludzi, którzy mieli tylko proste składniki, często tylko siebie, jakąś skromną
pracę, paru przyjaciół. I te właśnie składniki
wystarczyły, aby swoje życie wieść w szczęściu i zadowoleniu. Podobnie jak te kilka prostych rzeczy, które rzeczywiście są dostępne niemal wszędzie, pozwoliło stworzyć kulinarne cudo. Tak, ze wszech miar cudo.
W czym tkwi
tajemnica?
„Tajemnica raczej tkwi w sposobie jego
przyrządzania, a na smak składa
się bardzo wiele czynników:
niezmienny skład naleśnikowego ciasta,
tajemniczy wygląd przypominający
dziwnego stwora, fioletowe owoce
jagody zatopione w wiejskiej
śmietanie, dobra ręka Roberta, który do dziś
osobiście sprawuje pieczę nad
każdym kolejnym ciastem, nutka zapachu
bieszczadzkiego lasu, powiew
wiatru znad połonin, nieskazitelnie czyste
bieszczadzkie powietrze, które
sprawia, że zmysł smaku wyostrza się w ten
jedyny, wyjątkowy i niepowtarzalny sposób.”
W sumie...proste. Naleśnik. Mąka, mleko i jajka, plus trochę jagód. Potrzeba i pomysł.
Efekt? Absolutna rewelacja!
Podobnie wspólne szczęście potrzebuje odpowiedniego
traktowania, szczypty szacunku, wiele miłości a przede wszystkim chęci i
decyzji. Jeżeli do tego dodamy jeszcze trochę dobrego przeżywania, pielęgnowania
wspólnego czasu, to mamy gotowy przepis. Przepis na wspólne szczęście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz