Mój ojciec pochodził z wielodzietnej rodziny, co
spowodowało, że moje dzieciństwo było wypełnione różnymi spotkaniami
rodzinnymi. Cała rodzina żyła bardzo blisko, najdalej mieszkający brat ojca, mógł
dojść do nas piechotą w ciągu pół godziny. Wokół mnie było dużo życzliwych
wujków i cioć, i zawsze mogłem liczyć na dobrą zabawę z kuzynami. Smaczku
dodawało to, że byłem najmłodszy z całego mojego pokolenia, więc wszyscy się
mną opiekowali. Lubiłem bardzo dni, kiedy nasze małe mieszkanie było specjalnie
przygotowane aby przyjąć rodzinę na przykład na urodziny; przesuwanie mebli,
ustawianie dużego stołu i pożyczanie krzeseł od sąsiadów. Myślę, że takim
dowodem na bliskość i naprawdę dobre relacje w naszej rodzinie była wspólna
praca. Co jakiś czas bracia zbierali się i wspólnie, w miarę potrzeb,
remontowali kolejne mieszkania a każdy
służył drugiemu tym co sam umiał. Do dziś pamiętam „najazd” wujków gotowych do
pracy kiedy tylko wprowadzaliśmy się do naszego nowego mieszkania z małymi jeszcze wtedy dziećmi.
Było głośno, wesoło, a i praca szybko posuwała się do przodu. Co prawda nie
zawsze wszystko było zrobione idealnie, ale kto to dziś pamięta?
Dlaczego to dzisiaj wspominam?
Kilka tygodni temu udało mi się spotkać z
najstarszym, i już jedynym żyjącym, bratem mojego taty. Wujek mieszka teraz aż
ponad tysiąc kilometrów od naszego rodzinnego miasta, ale udało się nam spotkać. Wujek i Ciocia przyjęli nas bardzo serdecznie. Byliśmy na prawdę mile widzianymi gośćmi. Spędziliśmy razem dosłownie kilka godzin,
ale okazało się to niesamowitą podróżą w przeszłość. Godziny te były wypełnione
przede wszystkim opowieściami o rodzinie. Albumy ze zdjęciami i pamiętnik wujka zostały ściągnięte z półki i wylądowały na stole, a wraz z nimi tysiące
wspomnień. Przewijały się kolejne zdjęcia ze ślubów, chrztów i rocznic. Było
dużo śmiechu, jednak łez też nie uniknęliśmy. Wszystko na nowo ożyło, a co
więcej, mogłem dowiedzieć się rzeczy, o które jako najmłodszy, nie miałem czasu
ani możliwości wcześniej się zapytać. Najbardziej barwnie przeżyliśmy
wspomnienie o wyjeździe całej rodziny na przysięgę wojskową mojego ojca. Wujek
ubrał mundur górniczy aby godnie reprezentować brata, a że przysięga odbywała
się w dalekiej Ustce, wielu żołnierzy nie rozpoznawało munduru i na wszelki
wypadek oddawało honory zgodnie z trzema gwiazdkami i belką na naramienniku
(generał brygady). Dzięki temu cała rodzina uniknęła ogromnej kolejki po
przepustki i w ogóle była specjalnie traktowana.
Kilka godzin pozwoliło mi na pewno lepiej poznać
rodzinę a ostatecznie także i siebie. To
był naprawdę dobry czas. Dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz