W ostatnich dniach upałów Małżonek zarządził wypad nad jezioro. A nawet kilka wypadów, konkretnie trzy. Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie to, że miałam inne plany. Jakie? Otóż, ponieważ postanowiłam ostatnio wykonać kolejne podejście do zostania wzorową panią domu, miałam zamiar zabrać się za porządki. Fascynująca alternatywa - powiedzą niektórzy, ale jestem głęboko przekonana, że niektóre osoby, zwłaszcza Panie, dobrze mnie zrozumieją. Jest przecież taki moment, w którym TRZEBA koniecznie posprzątać i w ogóle ogarnąć. Tym bardziej, że kiedy misterny plan porządkowy raz się posypie, to koniec. Bałagan będzie królował jeszcze kilka dodatkowych dni.
A tu taki pomysł.
"Choć, pojedziemy, ten upał nie będzie trwał wiecznie, trzeba to ciepełko dobrze wykorzystać."
"Na robienie porządków znajdziemy czas kiedy indziej, zawsze to można zrobić, a taka pogoda za kilka dni się skończy"
No i pojechaliśmy. I potem znowu. I jeszcze raz.
Test białej rękawiczki poszedł się bujać.
Ale, ale! Bardzo już dawno temu ustaliliśmy zasadę, że "jadę z Tobą, ale żałuję i wolałabym/wolałbym robić teraz co innego" się kompletnie nie liczy. Jadę, idę, robię, albo nie. Jak się zdecyduję - nie ma marudzenia.
(swoją drogą bardzo przydatna zasada - oszczędza mnóstwo frustracji i energii. Jak się ją już opanuje, a trzeba przyznać, że trochę czasu to jednak zajmuje, daje dużo satysfakcji i poprawia relacje międzyludzkie w rodzinie :)
Było f a n t a s t y c z n i e. Wprost przeciwnie do tego jak bardzo nie chciało mi się jechać, albo nawet lepiej. Dobrze wybrałam.
Popływałam sobie w chłodnej wodzie (no dobra, taka całkiem zimna wcale nie była, ale jednak zasadniczo chłodniejsza niż lejący się z nieba żar).
Lekko się opaliłam.
Pogadaliśmy jak dawno nie było okazji.
Mąż zadowolony.
Kolejny raz nie zostałam wzorową panią domu. Ale udało mi się spędzić fajny czas z Małżonkiem i On twierdzi, że jestem super. To ja już chyba wolę mieć trochę bałaganu w domu i zadowolonego w nim osobistego faceta niż dostać medal, czy co się tam za tą wzorową panią domu dostaje, i siedzieć zmęczona w pustej chacie. Albo ze zmierzłym Mężem, który chciał pojechać nad wodę a ja mu kazałam odkurzać.
Kwestia priorytetów.
A porządek... cóż trochę poczeka. Z nim ślubu nie brałam.
:-)
OdpowiedzUsuń