piątek, 8 kwietnia 2016

No to jak sobie radzić z tymi zranieniami?

Pisałam ostatnio o zranieniach i o tym, że trudno z nimi żyć. Ale też o tym, że kiedy udaje nam się przebaczyć i zrozumieć, to zaczyna się prawdziwa, głęboka relacja. To prawda. Dopiero wtedy otwiera się przed nami całkiem nowy świat. To prawda, podtrzymuję, ale podtrzymuję również, że bywa to trudne. Nawet zwykle jest trudne, nawet bardzo.
Tak sobie myślę, że trzeba napisać o tym trochę więcej, bo fajnie, w sumie każdy chyba wie, że tak to działa, ale jak to zrobić? Tak w praktyce, w poniedziałek, kiedy dzieje się między nami coś delikatnie mówiąc nie najlepszego. Bo przecież kiedy wszystko jest w najlepszym porządku to wszystko wydaje się takie oczywiste. A jak będzie gorzej to... no właśnie. To się zobaczy, to jakoś przecież będzie. No i niekoniecznie. Myślę, że warto w takim właśnie fajnym, spokojnym i dobrym czasie zająć się tym, co przecież wcześniej czy później nadejdzie. Bo już wiem, że niestety znów nie damy rady tego uniknąć.  
Jeśli zbudujemy system wczesnego ostrzegania i procedury postępowania w takich krytycznych momentach będzie nam o wiele łatwiej. Zwłaszcza jeśli się do nich zastosujemy.
Sama staram się tak właśnie robić i będąc przygotowana na złe, oczekuję jednak dobrego :)
Poniżej kilka moich własnych, sprawdzonych sposobów. Dotyczą mnie i Męża, bo, jak ostatnio pisałam nikt tak mnie nie potrafi wkurzyć jak właśnie on, ale też na nikim innym aż tak mi nie zależy. No więc piszę o mnie i o nim, ale zasady staram się wykorzystywać we wszystkich relacjach w jakich jestem. Bo wszystkie czasem przechodzą przez trudności. Oto one (sposoby, a nie trudności ) :
1. Zatrzymuję emocje.
Swoje a nie Męża, bo na nie mam większy wpływ. Mimo wszystko. To nie jest łatwe, ale niezbędne. Emocje są fajne i potrzebne, ale nie zawsze pomagają. W tym często ratuje mi życie przestrzeganie Zasady nr. 6, o której już pisałam, więc nie będę się powtarzać (ale można o niej tutaj przeczytać - Zasada nr 6 )
2. Zakładam, że Mąż ma dobre chęci. 
Znam go dość długo (jesienią będzie 30 lat, to jest kawał czasu) i to ułatwia, ale w sumie od początku rozmawiając, obserwując, widziałam, że jest to facet, który się stara. I myślałam, że warto to zauważyć i docenić. 
"Dobrymi chęciami piekło jest brukowane" - jedno z najbardziej krzywdzących przysłów, jakie znam. Jeśli ktoś tylko gada, ale nic nie robi, inna sprawa; ale jeśli stara się, podejmuje wysiłek, ale mu nie wychodzi, albo wychodzi źle, to być może na prawdę nie jest to jego wina? Tutaj piękny obrazek z mojego ostatnio ulubionego filmu - tak, "Pan Hoppy i żółwie", tak, wiem, już o nim pisałam :) - Pani Silver mówi Panu Hoppy: "- na prawdę nie powinieneś tak postąpić. Ale jeśli mężczyzna tak bardzo się stara, żeby uszczęśliwić kobietę, to to oznacza, że naprawdę mu na niej zależy". I kiedy jestem zła o jakąś sprawę, rozczarowana czy co tam jeszcze, kiedy tylko uda mi się zatrzymać, zadaję sobie pytanie: "czy naprawdę wolałabym, żeby się NIE starał?" 
Pan Hoppy i Pani Silver
3. Pamiętam, że Mąż to też człowiek. 
To nie kwestia tego czy ma prawo do pomyłek, błędów, złego humoru czy zmęczenia. To kwestia realnych oczekiwań. Nikt nie ma prawa ranić drugiego człowieka. Ale czasem to się po prostu zdarza. Jesteśmy ludźmi, a ludziom nie zawsze się udaje, nawet jak chcą dobrze. A na dodatek ludzie nie zawsze chcą dobrze. Tutaj uwaga. To, że pamiętam (rozumiem, zatrzymuję etc.) nie oznacza, że zawsze pamiętam (rozumiem, zatrzymuję etc.), a tylko to, że się staram. Nie zawsze mi wychodzi. Bo żona to też człowiek.
4. Czas nie leczy ran. 
Niestety. Może drobne draśnięcia, w rozsądnych ilościach, sam czas jakoś załatwia. Ale zwykle jeśli nie załatwimy problemu, nie oczyścimy i nie opatrzymy rany porządnie, będziemy mieli problemy. Rana będzie się otwierała, jątrzyła i w końcu może zatruć cały organizm. Niektóre trudne sprawy, zranienia, których się dopuszczamy wymagają takiego oczyszczenia i opatrzenia. I to czym szybciej - tym lepiej. Nie ma na co czekać. Podobnie jak w medycynie. Przeprosić, naprawić. Tego nie da się zrobić bez rozmowy. I mamy na koncie takie całonocne. Na te rzeczy potrzeba zwykle wiele czasu, ale przecież czas i tak mija. I od nas zależy czy nas niszczy, czy leczy.
5. Wybaczenie to decyzja. 
To ja decyduję czy wybaczam i idziemy dalej, czy trzymam w sobie urazę, czy może nawet ją pielęgnuję. Mój wybór. Kluczowa sprawa to czy myślę o sobie i o tym jak strasznie mnie zabolało, czy jednak o tym, że chcemy coś razem tworzyć.  
6. Oddaję to wszystko Bogu. 
Ja wierzę, że On mi pomaga i dodaje sił, a On to robi. I jestem Mu wdzięczna.
7. Trzeba to wprowadzić w życie. 
Nie jest to łatwe, ale można się tego nauczyć. 

Powodzenia!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz