czwartek, 3 listopada 2016

Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą

No to mamy listopad. Za oknem pierwszy śnieg. Taki mokro-wiejąco-przenikający. Całę szczęście, że jak na razie za oknem, ale będę musiała wyjść i się z nim zmierzyć. W głowie pusto, a mam napisać post na bloga. Hmmm. O czym tu pisać...
W taką pogodę nawet pisać nie ma o czym... Najchętniej schowałabym się pod kołdrę i przespała całą tę jesień i zimę. 
Ktoś pamięta Muminki? Najadały się igliwia i szły spać. Budziły się wiosną. Dziś chyba nawet byłabym gotowa na to igliwie. W końcu jakieś smoothie można by z nich zrobić, zmielić z pożywną owsianką czy coś. No nie wiem. Jakoś bym dała radę. Ale nie jestem Muminkiem. I nawet kiedy jesienna chandra nie tylko puka do drzwi, ale dawno już weszła do środka, mam kilka spraw do zrobienia. Augustyn twierdził, że dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Rozumiem, że dotyczy to również listopada i nawet takich dni jak dzisiejszy. Znaczy trzeba walczyć. I nawet dziś to ode mnie zależy czy to wszystko zrobię czy nie. A już na pewno czy zacznę coś w ogóle robić.
O rany, brzmi jak mowa motywacyjna. Nie jest. Nawet przecież nie wiadomo czy wszystko, co zamierzę, a nawet do czego się przyłożę, skończy się powodzeniem, sukcesem. Zwłaszcza w taki dzień jak dziś, mam dość spore wątpliwości. Ale Augustynowi chyba właśnie o to chodziło. Żeby walczyć nawet jak nie ma pewności zwycięstwa, kiedy jest listopad, paskudna pogoda, leje, i naprawdę nic się nie chce. 
Warto w takie dni spoglądać na cel, a nie na pogodę. 
Jednym słowem biorę się do roboty, a wszystkim czytelnikom naszego bloga najmocniej jak (dziś) umiem życzę woli walki. Także w listopadzie. 
Przy okazji przypominam, także sobie, że czasem bywa trudno przetrwać i wiosnę, bo człowiek taki jak ja ma jakąś niezwykłą zdolność do tego, by znajdować sobie rzeczy, które trzeba przetrwać :). Ale znalazłam na to dwie praktyczne rady (o, tutaj). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz