czwartek, 2 marca 2017

Sposób na ...

W tym tygodniu, oprócz robienia kilku innych rzeczy, czytam książkę "Inteligencja emocjonalna" Daniela Golemana. Kiedyś już ją przeglądałam, ale teraz, wreszcie, zabrałam się za nią "na poważnie". Czytam sobie o różnych rzeczach, ale nie jest, i nie będzie to recenzja książki.
Zwróciłam uwagę na coś niezwykłego. Zauważyła to dr Dianne Tice, a opisał również Goleman w książce, którą czytam :). Otóż rzecz polega na tym, że kiedy ogarniają nas trudne emocje, staramy się jakoś sobie pomóc. Znane i stosowane są różne sposoby, które nam wszystkim pomagają, kiedy jest nam ciężko, albo nie tak jak powinno być. Okazuje się, że jeden z najskuteczniejszych sposobów jest jednym z ... najrzadziej stosowanych. Jakież to tajemne remedium?
Tajemnica raczej słaba - chodzi o pomoc innym w potrzebie. A to niespodzianka, prawda?


W książce poświęcone jest temu kilka wersetów 128 strony. W sumie, może i rzeczywiście nie ma o czym pisać. Okazuje się, że jeśli źródłem naszych emocjonalnych problemów jest przeżywanie w kółko tych samych myśli i odczuć oraz skupienie na sobie, a uczciwie byłoby przyznać, że często tak bywa, nie ma nic lepszego niż zajęcie się kimś innym, kimś, kto również ma jakieś problemy (a kto ich nie ma... :). Sama załapałam się na tym, że moją pierwszą myślą było "fajnie się babce prowadziło badania, ciekawe co ona wie o życiu...". Tak, bywam złośliwa. Ale naprawdę pomyślałam, że fajnie jest pisać o pomaganiu innym, zauważaniu ich problemów jak człowiek prowadzi badania. Kiedy zmaga się z frustracją, ciągłym niepokojem czy depresją, albo nawet po prostu ma wszystkiego dość, to chyba nie jest to dobra rada. Czy jednak na pewno? Czy zamiast, no właśnie, zmagać się ze s w o j ą frustracją, ze s w o j ą depresją czy w ogóle swoimi problemami, czy czym tam jeszcze, nie byłoby warto skupić się na kimś innym? Rozejrzeć się dookoła, i pomóc komuś, kto tego potrzebuje. Kiedy zostawiamy nasze emocje i zajmujemy się realną pomocą komuś innemu, bywa nam po prostu lżej. Przerywamy zaklęty krąg samodołowania się, zajmujemy się drugim człowiekiem, a na dodatek mamy satysfakcję z tego, że pomimo naszej nienajlepszej kondycji, komuś pomogliśmy. Czasem nawiązujemy w ten sposób fajne relacje. Może kiedyś indziej też ktoś nam pomoże. To może zadziałać, nie? :)
Skupienie się na swoich problemach i rozmyślanie o nich w kółko nie pomaga - to wie każdy, kto tego próbował. Pogrążamy się coraz głębiej i coraz rozpaczliwiej próbujemy jakoś się wydostać. A czym takie próby bardziej przypominają przygody Barona Munchhausena (to ten gość, który kiedy wpadł w bagno, sam się z niego wyciągnął za własne włosy), tym mniej jest nam do śmiechu. Okazuje się, że szamoczemy się coraz bardziej i coraz głębiej w bagnie tkwimy. Baron fantasta raczej nam nie pomaga. 
Nasze problemy, nasze emocje, nasze, mnie, moje, ja. 
A tu taki rewolucyjny pomysł: przestać myśleć o sobie, a zająć się pomocą komuś, kto tego potrzebuje. Tak całkiem zwyczajnie.
Nie zawsze tak pewnie będzie, bo życie to nie matematyka i raczej trudno napisać zawsze działający algorytm na ludzkie emocje, ale warto się zastanowić nad jednym z najlepszych sposobów radzenia sobie ze swoimi emocjami.  I nad tym dlaczego tak rzadko z niego korzystamy.

7 komentarzy:

  1. Prawda. Uwolnienie się od skupienia na sobie nawet na jedną godzinę w tygodniu czyni cuda dla zdrowia psychicznego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Praktykowałam pomaganie ponad 10 lat jako pielęgniarka, wolontariusz, aktywny członek kościoła, przyjaciel, koleżanka etc. Rzeczywiście mniej w tym czasie skupiałam się na swoich problemach i myślę, że nie był to czas stracony. Niestety zamiatanie własnych problemów pod dywan nie jest dobre. W tej chwili odczuwam konsekwencje nie zajmowania się sobą tylko innymi. Najgorsze jest to, że w najtrudniejszych sytuacjach życiowych doświadczyłam, że jestem sama i do tego usłyszałam od rodziny i ludzi z kościoła "musisz poradzić sobie sama". Jestem teraz bardziej rozważna i najpierw skupiam się na sobie i swoich potrzebach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Absolutnie nie chcemy zachęcać do zajmowania się problemami i w ogóle życiem innych ludzi ZAMIAST swoim. Ale często jest tak, że kiedy nawet już załatwimy coś na swoim podwórku, emocje "nie chcą się odczepić". Wtedy warto zamiast dążyć do doskonałego samopoczucia, które jest nieosiągalne w niedoskonałym świecie, warto odwrócić swój wzrok od siebie samego i pomagać innym. Zamiatanie pod dywan własnych problemów absolutnie nie jest dobre i nie chcemy do niego zachęcać. Ale nasze emocje, chociaż są ważne, nie mogą stanowić jedynego kryterium naszego postępowania. I o tym piszemy. Przy okazji serdecznie pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawda. Nie warto trwać w bólu i przeświadczeniu, że jest nam najgorzej. Takie "trwanie w bólu" może zmierzać w kierunku depresji natomiast pomaganie innym daje nam wolność do zobaczenia naszej sytuacji w innym świetle. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja wyznaję zasadę: pomagaj jeżeli rzeczywiście masz to na sercu i nie oczekuj nic w zamian. Dobre rady w stylu "służba jest panaceum na całe zło jakie wydarzyło się w twoim życiu" wkładam między bajki. Dzięki Bogu wyrosłam już z mentorów i ich dobrych rad. Lubię wszystkie moje emocje, bo to cenne informacje czy w moim życiu na pewno jest ok. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejsce bajek jest między bajkami. Taki stan "lubię wszystkie moje emocje, bo to cenne informacje" to chyba najlepsze co może się w tym temacie przydarzyć. :)

      Usuń