czwartek, 11 maja 2017

Druga strona medalu

Jak wiadomo medale, i nie tylko one, mają dwie strony. Często o tych medalach mówimy, gdy dostrzegamy, że coś jest z jednej strony fajne i się nam podoba, ale z drugiej strony już takie fajne nie jest. Czasem mówimy po prosu o dwóch aspektach jakiejś sprawy ale częściej wygląda to tak, że o ile obie strony medalu - na przykład złotego, są złote, o tyle ta druga strona wydarzenia, czy sytuacji o której mówimy już taka złota nie jest. Zresztą po bliższym przyjrzeniu się i ta pierwsza też bywa tylko złotego koloru, albo jest nawet całkiem szara, ale tak jakoś zaświeciło słońce...
No i tym razem właśnie o tym. Kilka już razy pisaliśmy, że relacje kosztują, że trzeba nad nimi pracować, i że bez poświęcenia nic z tego nie będzie (na przykład tutaj i tutaj). Przyszedł czas na tę "drugą stronę". Wolelibyśmy pewnie wszyscy (my na pewno) żyć w świecie, w którym ten post byłby zupełnie niepotrzebny, ale taki świat jest niestety wyłącznie w filmach Disneya i kilku innych wytwórni.
W prawdziwym życiu, niestety, to o czym piszemy czasem nie działa. Istnieją na nim ludzie, którzy nie tylko nie docenią twojego poświęcenia, twojej miłości i zaangażowania, ale cynicznie je wykorzystają i jeszcze w tobie zbudują poczucie winy, kiedy tylko spróbujesz się od nich uwolnić. Nie będę się upierać, że to źli do szpiku kości ludzie i należy takich odizolować. Nie wiem. Czasem rzeczywiście sami też są ofiarami różnych historii, wydarzeń, czy po prostu poprzednich ofiar czegoś czy kogoś. I to prawda, że czasem sami potrzebują pomocy. Ale takie, najtrudniejsze nawet historie, a czasem wcale nie o nie chodzi, nie dają nikomu prawa do wykorzystywania drugiego człowieka. I nie wolno się na to godzić. Nigdy. 
Kilka razy spotykaliśmy się ostatnio z młodymi ludźmi. Rozmawiamy o życiu, o relacjach, o przyjaźni i miłości. I prawie zawsze pada pytanie - to jak mam wybrać? czym kierować się przy podejmowaniu decyzji o wspólnym życiu?
Odpowiedź jest dość prosta, choć czasem niełatwa. 
Kieruj się SERCEM I ROZUMEM!
Dzisiejszy świat trochę zwodzi nas swoim nastawieniem na emocje. Jeśli się zakochasz - nic nie da się z tym zrobić, musisz iść za głosem serca. I delikatne, wrażliwe osoby z tego właśnie powodu lądują czasem w bardzo nieprzyjemnych miejscach. Dlaczego? Bo ja go/ją tak bardzo kocham... Bo na pewno w końcu się zmieni... Bo jak ona/on poradzi sobie beze mnie? I jakieś dwa miliony podobnych przekonań łączących w sobie beznadzieję, strach, przekonanie o własnej małości z pewną nutką szlachetności, bo przecież "tylko ja potrafię tak kochać, nikt inny by z nim/ z nią nie wytrzymał". I mijają kolejne lata rozpaczy, samotności, żalu, rozczarowania, beznadziei, strachu i przekonania o własnej małości, a jednak z nutką szlachetności... już było? tak, bo to zaklęty krąg, z którego strasznie trudno się wyplątać. Na dodatek z czasem człowiek przyzwyczaja się do zimy, śniegu, deszczu i szarości, i z niedowierzaniem wita każdy promień słońca. Jak wilk w ZOO wydeptuje sobie ścieżkę, z której nie potrafi już zejść nawet kiedy krat dawno już nie ma. 
Tak więc wspomagaj się sercem, pewnie, że tak, uczucia są dość ważne w naszym życiu. Ale rozumu nie zastąpią. I jeśli serce podpowiada ci źle - nie idź za nim. Z całym szacunkiem do serca własnego i do każdego z Waszych serc - one naprawdę bywają zwodnicze. Przykra sprawa. Nasze własne serce potrafi nas oszukać i dlatego niestety nie jest dobrym doradcą. Nie chodzi przy tym o to, by serce z życia wyrzucić, ale o to, by nie pozwolić mu kierować. 
Jeśli kierujemy się tylko rozumem, to też nie najlepiej, oczywiście. Sami stajemy się trochę bezduszni, łatwo ranimy innych. Równowaga przydaje się i w tę stronę. 
Tak więc kiedy podejmujemy w naszym życiu decyzje, które nie tylko nas dotyczą, kierujmy się i sercem i rozumem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz