Kilka dni temu znów opowiadaliśmy o naszych włoskich wakacjach. Ech... Na dworze dzisiaj 8*C i człowiek się cieszy, że nie pada...
Ale są wspomnienia i można się nimi cieszyć. Kilka już razy przeglądałam zdjęcia, co nie znaczy, że skończyłam robić w nich porządek. Czasy 36-klatkowego filmu dawno minęły, i teraz trzeba robić porządek w jakimś milionie zdjęć po każdym wyjeździe. Ma to swoje plusy, ale zajmuje dużo czasu. Oglądam sobie, oglądam i przypomina mi się jak w jakimś wywiadzie Umberto Eco mówił o zdjęciach - że nie lubi za bardzo i nie robi, bo kłamią. Nie oddają rzeczywistości. Są płaskie i generalnie albo nic na nich nie widać, albo są cukierkowe i przesłodzone. Patrzę, patrzę i ... coś w tym jest. Ale...
Nasza Włoska Przygoda zaczęła się w Wenecji. Po kawałku naszego serca już tam zostało. Mamy zdjęcia. Mnóstwo. I cieszę się, że je mamy.
Ale nasze wspomnienia nie mieszczą się na zdjęciach. To tylko zdjęcia. Nie ma na nich przestrzeni, atmosfery, głosu, rozmowy z panem z budki z biletami na stateczek, który z Mestre do Wenecji nas dowiózł, wieczornego śpiewu gondoliera, ani całego mnóstwa rzeczy, chwil i przemyśleń, które ten dzień uczyniły niezapomnianym. Są płaskie i takie...malutkie, kwadratowe. Prawda. A jednak nie zgadzam się, że kłamią; cieszę się, że je mamy. Pomagają pamiętać. Są dowodem, że to wszystko się nam nie przyśniło. Jeśli chciałabym żeby były Wenecją, miałabym spory problem i... chyba nie świadczyłoby to dobrze o mojej inteligencji. Nie są, nie będą i nie mogą być nawet prawdziwym wspomnieniem. Są zapisem czegoś. Bramą, która w zimny, ponury jesienny dzień pomaga mi przejść do wspomnień. Przeglądam kilka, moczę ostatnie cantuccini w kawie, zamykam oczy i... Jestem gotowa przetrwać zimę :)
|
Malutki port w Mestre z widokiem na Wenecję. Czekamy na nasz stateczek. |
|
Płyniemy |
|
Weneckie "uliczki" |
|
Droga tylko dla łódek. Tutaj naprawdę nie ma ani jednego samochodu. Nie ma też zresztą ulic. Tylko kanały. |
|
Mechanik łódkowy. Tuż przy ulicy, znaczy kanale :). Panowie naprawiają coś przy tutejszej karetce pogotowia. |
|
Widok z Wenecji na wyspę Le Vignole. Wcześniej nie wiedzieliśmy, że miasto Wenecja leży na 118 wysepkach i nazywa się to Laguna Wenecka (i rzeczywiście jest laguną :). Zasadniczo zwiedza się jedną z nich. |
|
Wenecki pomysł na domofon. To sitko to mikrofon. Innych konstrukcji nie stwierdzono. |
|
Dzwonnica, która grała w jednym z "Bondów" :) |
|
Jeden z trzystu tysięcy sklepów z makaronem. |
|
Wenecka maska - wszędzie ich pełno. Karnawał w Wenecji ma prawie 1000 lat tradycji. Przy okazji - kto wiedział, że właśnie w Wenecji wymyślono operę? My nie. Ale już wiemy. |
|
Gondolowa przystań. W XVIII było ich (gondoli, nie przystani) między 8 a 10 tysięcy (sic!) Teraz pływa nieco ponad 400. |
|
Ponte di Rialto - most nad Canal Grande. Pięknie. Z tej strony wyglądał pięknie, z drugiej jest w trakcie remontu. Zobaczymy efekty, jak znów tu przyjedziemy |
|
Gondolierzy w pracy |
|
Widok z Canal Grande na bazylikę Santa Maria della Salute. Została zbudowana po epidemii dżumy. |
|
Plac Św. Marka |
|
Weneckie nabrzeże. Niesamowite wrażenie zrobiło na nas jednoczesne zapalenie się wszystkich świateł. Pięknie. |
|
Ostatnie zdjęcie zrobione w Wenecji. Jeszcze tu wrócimy. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz