Słyszałam
kiedyś o tym w jaki sposób polowano, a podobno w niektórych miejscach nadal się
to robi, na małpy. To dość inteligentne zwierzęta, ale okazało się, że
niekoniecznie wystarczająco. Otóż zastawiano na nie dość zabawne (ale nie z
punktu widzenia małpy) wnyki.
Uwaga!
Osoby o sercu wrażliwym na los małpek bardzo proszę o rozważenie tego, czy
rzeczywiście chcą dalej czytać.

Dlaczego
o tym piszę? Bo coś mi to przypomina.
Czasem
sytuacje, w których się znajdujemy, a i nasze zachowanie w nich, niepokojąco
bardziej przypominają opisywane polowanie na małpy niż to, w co chcielibyśmy
wierzyć na swój temat. Potrafimy tak bardzo skupić się na jakimś konkretnym
orzechu (czy bananie J), tak bardzo poddać się złości,
rozczarowaniu, frustracji i sześćdziesięciu pięciu innym gwałtownie nas
ogarniającym emocjom, że nie potrafimy zrobić nic innego jak tylko gwałtownie
się szarpać kalecząc dłoń, wrzeszczeć w panice i… nadal trzymać swojego orzecha…
Na dodatek „mamy przecież prawo”, „nikt nie może nam zabronić”, i „sami będziemy
decydować o swoich sprawach”. Tutaj rodzi się pytanie czy w taki sposób
rzeczywiście decydujemy o czymkolwiek. Myślę sobie, że jest to raczej dość w
sumie prosta reakcja, niż świadome decydowanie…
W
końcu efekt naszej szarpaniny jest bardzo podobny jak w przypadku zwierzątka z
naszej historii o polowaniu.
Problemy,
które mamy powodują w nas emocje, te mają wpływ na nasze postępowanie – sposób w
jaki odpowiadamy innym i jak traktujemy samych siebie, a to spotyka się z dość
zrozumiałą, raczej nieprzychylną reakcją tych innych i… mamy kolejny problem, a
ten pierwotny wcale nie zniknął. Jest więc gorzej i szarpiemy się coraz
bardziej i bardziej, ale nadal trzymamy naszego orzecha w garści. I nie
puszczamy, bo on nasz jest przecież. Powstaje coś w rodzaju błędnego koła:
I
tak to mniej więcej wygląda… W końcu dochodzimy do miejsca, w którym jest już
tylko strach, złość, bezradność, załamanie i przerażenie. Znikąd pomocy.
Co
poradzić takiej przerażonej małpce, która w nas siedzi?
Młodzież,
z którą prowadzę w tym tygodniu zajęcia od razu „radzi małpce” – puść banana!
Ale
to niestety wcale nie jest takie łatwe. Proste banalnie, ale nie łatwe, bo niestety,
niezależnie od tego jakie są oficjalne małpkowe deklaracje – ona naprawdę chce
tego banana i to chce go teraz!
Dopóki
się nie zatrzymam, nie pomyślę, że to właśnie ten mój orzech, czy inny banan
jest moim największym problemem, wcale nie będę gotowa z niego zrezygnować,
nawet za cenę swojej wolności. Jak małpka…
Muszę
się zatrzymać, uspokoić na krótką chociaż chwilę i pomyśleć – co jest moim
problemem, dlaczego z takim zapałem się go trzymam i jak mogę go rozwiązać. Dopiero
wtedy mogę mówić o podejmowaniu jakiejkolwiek decyzji.
To
działa nawet w bardzo trywialnych sytuacjach. Przykład?
Jestem
z daleka od domu. Wczoraj zawiesiła mi się komórka, po krótkim namyśle
wyłączyłam ją aby zrestartować system. Fajnie, ale po włączeniu okazało się, że
nawet i pamiętam kod PIN, tylko że poprzedni a nie ten aktualny. Drobnostka,
prawda? A ileż emocji!!! (ostatecznie wpisałam 3 błędne kody, z poziomu
komputera i konta zmieniłam PIN i… wszyscy przeżyli, chociaż przez moment było
groźnie J)
I
to by było na tyle – taka małpkowa historia na dziś z życzeniami (także dla
mnie samej) abyśmy nie byli jak małpki.
Radzilabym zmienić w opisie polowania na małpy owoc - konkretnie zamienić go na kokos - I usunąć banan.
OdpowiedzUsuńTo głupi przykład, ponieważ małpa trzymając banana uwolni się miazdzac owoc