Słyszałam
kiedyś o tym w jaki sposób polowano, a podobno w niektórych miejscach nadal się
to robi, na małpy. To dość inteligentne zwierzęta, ale okazało się, że
niekoniecznie wystarczająco. Otóż zastawiano na nie dość zabawne (ale nie z
punktu widzenia małpy) wnyki.
Uwaga!
Osoby o sercu wrażliwym na los małpek bardzo proszę o rozważenie tego, czy
rzeczywiście chcą dalej czytać.
Wracając
do tematu: w rodzaju pudełka czy małej klatki z otworem niewiele tylko większym
od małpiej dłoni znajdował się, w zależności od wersji historii o polowaniu,
banan lub orzech. Przychodziła małpka, widziała lub czuła interesujący ją owoc
(czy orzech), chwytała go i… nie mogła wyciągnąć łapy. Próbowała, szarpała się,
ale im dłużej to trwało, tym bardziej wpadała w złość. Robiło się coraz gorzej,
ale ona wciąż nie puszczała swojej zdobyczy. W końcu przychodzili myśliwi i
małpie marzenie o życiu w dżungli pełnej bananów i koleżanek małp traciło
jakiekolwiek szanse na realizację…
Dlaczego
o tym piszę? Bo coś mi to przypomina.
Czasem
sytuacje, w których się znajdujemy, a i nasze zachowanie w nich, niepokojąco
bardziej przypominają opisywane polowanie na małpy niż to, w co chcielibyśmy
wierzyć na swój temat. Potrafimy tak bardzo skupić się na jakimś konkretnym
orzechu (czy bananie J), tak bardzo poddać się złości,
rozczarowaniu, frustracji i sześćdziesięciu pięciu innym gwałtownie nas
ogarniającym emocjom, że nie potrafimy zrobić nic innego jak tylko gwałtownie
się szarpać kalecząc dłoń, wrzeszczeć w panice i… nadal trzymać swojego orzecha…
Na dodatek „mamy przecież prawo”, „nikt nie może nam zabronić”, i „sami będziemy
decydować o swoich sprawach”. Tutaj rodzi się pytanie czy w taki sposób
rzeczywiście decydujemy o czymkolwiek. Myślę sobie, że jest to raczej dość w
sumie prosta reakcja, niż świadome decydowanie…
W
końcu efekt naszej szarpaniny jest bardzo podobny jak w przypadku zwierzątka z
naszej historii o polowaniu.
Problemy,
które mamy powodują w nas emocje, te mają wpływ na nasze postępowanie – sposób w
jaki odpowiadamy innym i jak traktujemy samych siebie, a to spotyka się z dość
zrozumiałą, raczej nieprzychylną reakcją tych innych i… mamy kolejny problem, a
ten pierwotny wcale nie zniknął. Jest więc gorzej i szarpiemy się coraz
bardziej i bardziej, ale nadal trzymamy naszego orzecha w garści. I nie
puszczamy, bo on nasz jest przecież. Powstaje coś w rodzaju błędnego koła:
I
tak to mniej więcej wygląda… W końcu dochodzimy do miejsca, w którym jest już
tylko strach, złość, bezradność, załamanie i przerażenie. Znikąd pomocy.
Co
poradzić takiej przerażonej małpce, która w nas siedzi?
Młodzież,
z którą prowadzę w tym tygodniu zajęcia od razu „radzi małpce” – puść banana!
Ale
to niestety wcale nie jest takie łatwe. Proste banalnie, ale nie łatwe, bo niestety,
niezależnie od tego jakie są oficjalne małpkowe deklaracje – ona naprawdę chce
tego banana i to chce go teraz!
Dopóki
się nie zatrzymam, nie pomyślę, że to właśnie ten mój orzech, czy inny banan
jest moim największym problemem, wcale nie będę gotowa z niego zrezygnować,
nawet za cenę swojej wolności. Jak małpka…
Muszę
się zatrzymać, uspokoić na krótką chociaż chwilę i pomyśleć – co jest moim
problemem, dlaczego z takim zapałem się go trzymam i jak mogę go rozwiązać. Dopiero
wtedy mogę mówić o podejmowaniu jakiejkolwiek decyzji.
To
działa nawet w bardzo trywialnych sytuacjach. Przykład?
Jestem
z daleka od domu. Wczoraj zawiesiła mi się komórka, po krótkim namyśle
wyłączyłam ją aby zrestartować system. Fajnie, ale po włączeniu okazało się, że
nawet i pamiętam kod PIN, tylko że poprzedni a nie ten aktualny. Drobnostka,
prawda? A ileż emocji!!! (ostatecznie wpisałam 3 błędne kody, z poziomu
komputera i konta zmieniłam PIN i… wszyscy przeżyli, chociaż przez moment było
groźnie J)
I
to by było na tyle – taka małpkowa historia na dziś z życzeniami (także dla
mnie samej) abyśmy nie byli jak małpki.
Radzilabym zmienić w opisie polowania na małpy owoc - konkretnie zamienić go na kokos - I usunąć banan.
OdpowiedzUsuńTo głupi przykład, ponieważ małpa trzymając banana uwolni się miazdzac owoc