czwartek, 19 marca 2015

Randka


Mam wrażenie, że słowo randka znika z naszego słownika wprost proporcjonalnie do ilości kurzu zbierającego się na albumie ze zdjęciami z uroczystości ślubnej. Jakoś o tym zapominamy. Codzienne obowiązki, praca, hobby, ciekawy film, brak pieniędzy etc. dają nam świetną wymówkę, na brak tego specjalnego czasu. Wychowanie dzieci , które na początku potrzebują nas aby przeżyć, potem wozimy je w różne miejsca, w których zdobywają wykształcenie i umiejętności socjalne i znów nie mamy czasu dla siebie nawzajem.  Budujemy dom, remontujemy mieszkanie, zmieniamy meble w kuchni, w salonie i dziecięcym pokoju. Wszystkie te rzeczy, nie złe same w sobie, a jednak zajmują nasz czas, a także gdzieś w naszej głowie, oddajemy im miejsce, które powinno być zajęte przez naszego współmałżonka. Zawsze pozostaje nam jeszcze tłumaczenie - przecież jesteśmy razem w domu, wyjeżdżamy przecież na urlop - czy to nie wystarczy? Bez przesady, naprawdę nie mamy czasu na takie głupoty. Życie to nie jest amerykański film. Sam stawiam sobie to pytanie i sam zawsze odpowiadam na nie: nie, nie i jeszcze raz  nie! Wiem, że na widok mojej  ukochanej  już dawno nie czuję takich samym emocji jakie towarzyszyły mi kiedyś; jeszcze kilka, kilkanaście (ok, dwadzieścia parę...) lat temu, jak wówczas gdy wymykaliśmy się z  rodzinnych domów (moja dziewczyna miała psa, z którym trzeba przecież było wychodzić na spacery), aby gdzieś razem spędzić trochę czasu, aby kolejną chwilę być po prostu razem i patrzeć sobie w oczy. 
To już pewnie nie wróci i w sumie nawet nie powinno wrócić. To tak jakby dorosły człowiek, tęskniąc za  latami dzieciństwa, po cichu wyniósł zabawki swoich dzieci do piasku i poszedł bawić się do piaskownicy. Czyż nie głupio by to wyglądało? A i tak zapewne nie przyniosłoby to oczekiwanej radości z zabawy.
Nasz relacja po latach powinna być inna, dojrzała, ukształtowana przez wiele prób, zmagań a także radości, które razem przeżyliśmy. Czy taka jest? Czy pozwoliliśmy jej w taki sposób się rozwijać? Czy tęskniąc za przeszłością, nie zamykamy drzwi do wspólnej, dobrej przyszłości? To od mojej decyzji zależy co będzie dalej z naszą bliskością.
Idzie wiosna, potem lato, czas kiedy dużo łatwiej jest nam wyrwać się z domu, chociaż na chwilę pobyć razem, być tylko dla siebie.

Ja już dzisiaj decyduję: Nie marnuję czasu, jak najczęściej randkuję w tym roku z najlepszą z żon, a Ty?

czwartek, 12 marca 2015

Nowa przygoda

Bardzo dziwne czasy nastały w naszej rodzinie. Bardzo dziwne. Naszych dzieci nie ma w domu. Jedno dziecko wyprowadziło się już parę lat temu, a obecnie dzieli nas odległość mierzona tysiącami kilometrów (nie jest dużo tych tysięcy, ale jednak). Druga latorośl (raczej jesieniorośl, gwoli ścisłości) teoretycznie z nami mieszka, ale to mieszkanie sprowadza się do pomieszkiwania raczej - śpi czasem tutaj, zagląda do lodówki i niewiele więcej, a i to najprawdopodobniej tylko do jesieni.
Nie zajmujemy się wcale tym, czym zajmowaliśmy się oboje przez ostatnie 20 lat z kawałkiem - naszymi dziećmi. Na wywiadówce byłam ostatnio ładnych parę lat temu, a obecnie nie mam zielonego pojęcia jak wygląda wewnątrz budynek, w którym uczy się którekolwiek z moich dzieci. Nie jestem też w stanie wymienić przedmiotów, które z tą nauką są związane. Dziwne czasy. Nie chodzi nawet o to, że nie trzeba fizycznie robić tych wszystkich rzeczy, dbać o milion drobiazgów i sto tysięcy spraw ważniejszych. Nikt tego od nas nie oczekuje, wręcz przeciwnie.  Nie chodzi tylko o czas, którego nie poświęcamy aby dzieci poszły spać (fakt jest taki, że nie wiem jakoś specjalnie dokładnie kiedy przesypiają noc, kiedy się uczą a kiedy imprezują ze znajomymi), o czas poświęcony na przygotowanie jedzenia, czystego ubrania itd, itd.  Ja się tymi wszystkimi sprawami po prostu nie muszę zajmować i nawet nie powinnam. Moje dzieci są dorosłe. Na prawdę dają sobie radę same. SAME. Znaczy bez naszej pomocy, troski i opieki na każdym kroku. Jasne, że potrzebują naszego wsparcia, ale na zupełnie innych warunkach niż odbywało się to do tej pory. Mogę przyglądać się ich sukcesom (i robię to z najwyższą przyjemnością i rozpierającą dumą), i współczuć porażkom (i robię to z rozdzierającym bólem w sercu), mogę też udzielać dobrych rad... kiedy zostanę o nie poproszona.

Udało się!!! Trudno o większą satysfakcję, poczucie spełnienia, radość.

I to jest właśnie takie dziwne - w naszym życiu powstała zupełnie nowa przestrzeń. Wolna i jeszcze nie zagospodarowana.
Otwieramy zupełnie nową kartę naszego życia. Co przyniesie? Czym będziemy się zajmowali przez następne 25 lat? Co jeszcze przeżyjemy? Czym odważymy się teraz zaryzykować? Zmieniły się zasady i zaczyna się zupełnie nowa przygoda.
Trochę tak, jak z moją ulubiona książką. Najpierw jest Hobbit i wędrujemy z zabawnym, grubym Bilbem Bagginsem i brodatymi krasnoludami (kto pamięta, że krasnoludy miały kolorowe brody?) na wielką wyprawę, poznajemy śpiewające elfy, pokonujemy złe gobliny, wilki a w końcu nawet smoka. Dobrzy są dobrzy, a źli są źli. I brzydcy. Znajdujemy skarb, i po jeszcze kilku groźnych przygodach, wracamy do domu. A ten dom nigdy już nie jest taki sam. Po jakimś czasie okazuje się, że gra toczyła się o wiele, wiele większą stawkę i teraz zaczyna się zupełnie nowa historia - nowa wyprawa, nowi jej towarzysze, nowe przygody i nowy cel. Jest coś na rzeczy, że człowiek podobno dojrzewa razem ze swoimi dziećmi...
Z drugiej strony dziękujemy razem z mężem Bogu za mądrych ludzi, i za to, że ich posłuchaliśmy. Za to, że mieliśmy czas dla siebie, kiedy tego czasu naprawdę było niewiele, że dbaliśmy o siebie nawzajem. Teraz uczymy się na nowo życia we dwoje. W zasadzie nie pamiętamy już jak to było kiedyś; zawsze byliśmy przecież z dziećmi a teraz jest zupełnie inaczej. No więc się tego uczymy. Na nowo. I jest fajnie.

Jesteśmy gotowi na nowe przygody


czwartek, 5 marca 2015

Jak ten czas leci!

No właśnie. Jak ten czas leci...
Właśnie dziś mija rok, tak, cały jeden okrągły rok, od naszego pierwszego wpisu na nowo założony blog "Dobrze nam razem". Pisaliśmy w tym czasie o różnych sprawach, które w jakiś sposób nas poruszały, o tym o czym akurat myśleliśmy i okazało się, że Was to interesuje.
Zakładaliśmy, że za rok będziemy mieli jakieś 5 tysięcy wejść. Dziś, przed chwilą, było 11754. Dziękujemy, że czytacie, komentujecie, podsuwacie pomysły. I...prosimy o jeszcze :).
Teraz zastanawiamy się jakie kolejne kroki są przed nami.
Zaciekawieni, czekamy co przyniesie nam kolejny rok.