czwartek, 29 września 2016

Kartka z wakacji II - Jezioro Garda. Korekta planów.

Jezioro Garda było pierwszym miejscem naszego odpoczynku podczas zwiedzania Włoch. Chociaż nie mieliśmy konkretnie zaplanowanej trasy naszych wakacji, to jednak w mojej głowie był zarys gdzie będziemy, co mniej więcej, i w którym dniu, chcę zobaczyć. Po przekroczeniu granicy mieliśmy zwiedzić Wenecję i rzeczywiście, już po kilku godzinach pobytu we Włoszech, płynęliśmy stateczkiem do tego pięknego miasta. Polecam wszystkim. Jestem zauroczony tym miejscem i na pewno tam jeszcze wrócę. W każdym razie chciałbym bardzo. Kolejny dzień miał być spędzony głównie w samochodzie na trasie Wenecja – Toskania. No i właśnie tutaj nastąpiła pierwsza zmiana planów. Po drodze byliśmy u znajomych w Wiedniu, i tam, w rozmowie z kolejnym znajomym, dowiedzieliśmy się że warto zobaczyć Padwę bo przecież to tylko kilkanaście kilometrów od Wenecji. Znajomy tak polecał to miejsce, że dokonaliśmy korekty i pojechaliśmy. Warto było. Jeszcze tego samego dnia, pod wieczór, skręciliśmy do Vicenzy - też było po drodze, i też było warto, a będąc już tak blisko - odwiedziliśmy jeszcze Weronę (o Weronie napisaliśmy tutaj)
Przez sugestie jednej osoby nasze wakacyjne plany mocno zmieniły swój bieg. Chociaż nie lubię zmian w moich planach, okazało się, że warto było ich dokonać - zwiedziliśmy cudowne miejsca, chociaż Toskania, która była naszym celem, raczej się oddalała. Kolejna korekta w drodze do wymarzonej Toskanii dokonała się przy pysznej kawie w kawiarni na rynku w Weronie. Korzystając z kawiarnianego wifi rozmawiałem z przyjacielem.Przekonał mnie, że warto chociaż na chwilę, zahaczyć o jezioro Garda i podesłał link z pięknym opisem i zdjęciami. Chwila na decyzję i w ten sposób znaleźliśmy się na polu kempingowym w tym rzeczywiście pięknym miejscu. Od razu wiedzieliśmy, że to był bardzo dobry wybór. Mogliśmy odpocząć po trudach podróży i... od wrażeń, których dostarczyło zwiedzanie miast. Kąpiel w fantastycznym jeziorze, plażing, smażing i nic nie robienie. 
Chociaż do Toskanii dotarliśmy całe trzy dni później niż zakładaliśmy na początku, to jednak zaplanowany cel został osiągnięty, a przy okazji dodatkowo zwiedziliśmy miejsca nieplanowane.


Nasze życie często porównywane jest do podróży. Planujemy dokąd chcemy dojść w życiu osobistym i zawodowym, a także jak chcemy żyć, jak chcemy kształtować nasze relacje z innymi. Ustalamy cele i staramy się do nich dążyć. Ale w tej podróży czekają nas niespodzianki. Codzienność dostarcza nam wiele zdarzeń dobrych i złych, po których możemy, a często nawet musimy, przeprowadzić korektę naszych planów. Korekta ta może nas czasem początkowo oddalić od naszego celu,  jednak to od nas zależy czy pomimo zmian będziemy te cele osiągać. Na konieczność korekty możemy patrzeć jak na przeszkodę, która po prostu przeszkadza nam w osiągnięciu zamierzonego celu, albo pozostając otwarci na to, co dzieje się wokół nas, spojrzeć na nią jak na zadanie, które pomoże nam zdobyć kolejne doświadczenia na naszej drodze. Czasem naprawdę warto ich dokonać i nie dotyczy to tylko wakacji. 



czwartek, 22 września 2016

Jesień to nie koniec świata. Tylko lata.

Siedzę sobie w ciepłym sweterku i piszę. W najbliższych dniach będę chować letnie ubrania na tylne półki, wyciągnęłam pierwsze kurtki, szaliczki, pełne buty, sandały już schowałam. Mam jeszcze małą nadzieję na ciepełko, ale...
W pierwszych dwóch dniach, kiedy zrobiło się zimno, deszczowo i ponuro, szczerze mówiąc zrobiłam się zmierzła: Jak to? Już? Koniec lata? Zimno! Buro! Ciemno! Mokro!
Tak wiem, deszcz był już bardzo potrzebny, ale 12 stopni?!
Zaczęłam sobie myśleć o wakacjach, z których tak niedawno wróciłam. Tam było cudownie, cieplutko, jasno, pięknie, a tu?!!!
I mniej więcej wtedy to zauważyłam...
Jak ja się potrafię nakręcić - od razu widać po ilości wykrzykników :)
Tymczasem jesień to... jesień. Może nie jest już tak gorąco jak lubię, może dni nie są takie długie, ale przecież to tez może być dobry czas. To nie jest koniec świata, tylko koniec lata. Dość duża różnica jednak. I to ode mnie zależy jak ten czas wykorzystam. Czy na marudzenie, wszechogarniającą zmierzłość i czekanie na lato (a ja na prawdę lubię lato), czy może na przetwory, świeczki, gorący jabłecznik z cynamonem, brownie, zupę dyniową, ciasteczka cynamonowe, spacery wśród feerii barw, kasztany, owoce dzikiej róży, wycieczki na Jurę czy w góry, poranny szron. Mogę to zauważać. Mogę tego nie widzieć. Podobno widzi się to, na co się patrzy. Niby proste, trywialne, ale jest coś na rzeczy. No i ważne pytanie - jak patrzę?
I na co? 
I w sumie dotyczy to całego życia, wszystkich spraw.
Kiedy minął, a minął już dość dawno, czas zakochania, drżenia serca i rąk, wypieków na policzkach, oczekiwania, zaczęło się coś całkiem innego. Całkiem inne, a jednak mocno ze sobą związane. Jak kwiat i owoc. Wiosna i jesień. 
Patrzymy na siebie inaczej, serce nie chce wcale wyskoczyć z piersi na widok Ukochanego, czy Ukochanej. Wróciłeś? Super <całus>, kolacja za 5 minut. Siadaj. Jak ci minął dzień? 
Dobrze nam razem jesienią.

PS. Oczywiście do prawdziwej jesieni trochę nam jeszcze brakuje :):):)

czwartek, 15 września 2016

Kartka z wakacji I - Verona

 Wróciliśmy z wakacji. Była wspaniale i na pewno coś jeszcze o nich napiszemy, bo do tej pory, choć minęło już kilka dni, kiedy zamykamy oczy, nadal widzimy włoskie pejzaże, ale... skończyły się i wracamy do rzeczywistości.
Tymczasem kartka z wakacji nar 1. Werona.
Byliśmy, widzieliśmy, wypiliśmy kawę, kupiliśmy pamiątkę i pojechaliśmy dalej. Ale nie od razu.
To przecież miasto Romea i Julii!
To tutaj Matteo Bandello, po nim Szekspir, a po nim kolejni, umieścili historię wielkiej, tragicznej miłości członków dwóch zwaśnionych rodów. To tutaj rozgorzała w niemal tym samym czasie miłość dwojga młodziutkich serc (przypominam, że Julia miała jakieś 14 lat, Romeo 16) i nienawiść rodów Montecchich i Capulettich. W ciemnych zaułkach tego miasta, a przekonaliśmy się, że zaułków jest tu pod dostatkiem, rozgrywały się pojedynki między Tybaltem i Merkucjem, to w którejś z uliczek, po których chodziliśmy, znajdował się pokoik-cela, w której ojciec Laurenty udzielił ślubu dwojgu zakochanych. Tak, byli małżeństwem, a nie parą kochanków...
W każdym razie kochali się tak bardzo, że umarli z miłości.
Nie mogę żyć z Tobą? - nie będę żyć wcale!
Jakże to romantyczne!!!
Podobno jest mnóstwo par tak bardzo zachwyconych historią, że właśnie tutaj decydują się wziąć ślub. Jak dla mnie raczej dziwny pomysł.
Ale tuż obok tego balkonu jest mały sklep. Przesłodzony do obłędu czerwonymi serduszkami w każdym rozmiarze, jaki tylko można sobie wymarzyć. W tym sklepiku z pamiątkami siedzą panie i na starych włoskich maszynach do haftowania haftują... kuchenne fartuszki. Można napisać na karteczce imiona i treść napisu a panie, z godną podziwy prawą, wyhaftują fartuszek. Ujął mnie ten pomysł.

















Może kuchenny fartuszek jest mniej romantyczny, ale tak sobie myślę, że chyba dużo lepiej oddaje sedno miłości niż Tomba di Giulietta (grobowiec Julii) kilka uliczek dalej. O życiu nie da się chyba napisać tak dramatycznej, romantycznej i tkliwej historii. No bo jak? O smażeniu jajecznicy na śniadanie? Przecież nawet gdyby Julia przygotowywała dla Romea najlepsze włoskie pasti, antipasti i bruschetty to jednak nie byłoby o czym pisać. We wszystkich miastach i nie tylko włoskich dzieje się to każdego dnia. I to jest miłość. Tylko nikt o tym nie pisze.
Jeśli człowiek, stojąc na podwórku Casa di Giulietta, obróci się po prostu w drugą stronę - zobaczy taki obrazek:

Dosłownie w tym samym podwórku jest całkiem normalny i całkiem współczesny dom, w którym mieszkają sobie ludzie. I dalej jest cała, tętniąca życiem, piękna Werona. Ludzie, przynajmniej niektórzy, żyją w niej dla siebie z miłości, której symbolem jest kuchenny fartuszek z napisem "love forever". Inni, tak jak my, przyjeżdżają zobaczyć słynne miasto i pomyśleć chwilę o miłości. Czy pięknej? Nie wiadomo. Mogła być piękna, ale nie zdążyła. Umarła razem z młodymi.
Nasza żyje.

Panorama Werony 

Kawa w Weronie w kawiarence tuż za rogiem Casa di Giulietta
PS. W Weronie, oprócz tego najważniejszego jest bardzo wiele innych balkonów. Niektóre bardzo ładne. Na niektórych pewnie zdarzały się pary wyznające sobie miłość, na innych wypito prawdopodobnie niejedną włoską kawę, ale nie doczekały się sławy. Teraz nadeszła ich chwila.
Oto kilka z nich: